niedziela, 14 lipca 2013
Rozdział II
Iker
Zasiedliśmy już do kolacji, gdy do jadalni weszła dziewczyna, która jak się okazało była wnuczką Julia.
Oszroniona szklanka z wodą mineralną wysunęła mi się z dłoni roztrzaskując o podłogę. Dlaczego zareagowałem tak nerwowo?
Nie mam zielonego pojęcia a na dodatek czuję, że zrobiłem z siebie koncertowego debila. Wcale nie oszołomiła mnie uroda mojej dalekiej kuzynki, chociaż była piękną dziewczyną ale to jej oczy wytrąciły mnie z równowagi.
Teraz mówię jak obłąkany, ale te wyraziste błękitne tęczówki widziałem wielokrotnie w snach, nie wiedząc kto jest ich właścicielką.
Spojrzała na mnie pytająco a przy tym miałem wrażenie, że zna każdą moją myśl i pragnienie i zaraz powie to wszystko na głos.
Wpatrywaliśmy się w siebie z zainteresowaniem przez dobrą chwilę, którą przerwał Unai, klepiąc mnie w plecy.
- Przepraszam. - sumitowałem się.
- Stary zaślepiło ci?- zarechotał - Witaj Neva, miałaś wejście smoka a w dodatku mój biedny braciszek potłukł wam szkło. Wujku mam nadzieję, że nie doliczysz nam tego do rachunku?
Julio uśmiechnął się szeroko a ja zerwałem się jak poparzony, żeby odsunąć Nevie krzesło. Byłem staroświecki jeśli chodzi o kontakty z kobietami, co Unai szczerze mi wypominał. Nie żeby mój najdroższy, młodszy braciszek był chamem, ale czasami miałem ochotę dać mu kilka lekcji dobrego wychowania.
- Kochany Unai jak zwykle udaje zabawnego. - uśmiechnęła się w stronę mojego brata. - Witaj Ikerze nie poznałeś mnie?
- Skarbie Iker nie widział cię osiem lat.- wtrącił się Julio.
Jeszcze chwila a oblałbym się purpurą.
- Witaj Nevo wybacz, ale tak bardzo się zmieniłaś, że ledwo cię rozpoznałem.- wypowiedziałem pierwsze zdanie od czasu gdy weszła do jadalni.
- Spokojnie, miałam szesnaście lat pryszcze i mało gustowny aparat na zęby. Pamiętam jak Unai śmiał się, że klacz dziadka ma mniejsze uzębienie ode mnie. - zaśmiała się patrząc to na mnie to na mojego brata.
W tym momencie wkroczyła Mercedes z wielkim półmiskiem na którym pysznił się pieczony indyk.
- Dziadku dzisiaj nie jest święto dziękczynienia. - Neva zwróciła się do wujka Julia.
- Ja mam za co dziękować, poza tym lubię indyka. A wy chłopcy?
- Jeszcze wujek pyta?- Unai pochwycił sztućce niczym oręż unoszac je do góry. - Ja chcę największy kawałek tego stwora.
- Ten chłopak mi się podoba.- Mercedes podała Juliowi nóż do krojenia drobiu. - Od maleńkości ma wspaniały apetyt a przy tym wygląda jak prawdziwy, hiszpański mężczyzna. Za to ty młody człowieku powinieneś lekko utyć. Czym to cię karmi ta narzeczona? Sałatą?
- Sara nie umie gotować Merche.- skomentował Unai.- Nawet wodę na kawę potrafi spalić, Iker musi jadać na mieście, inaczej padłby z głodu.- wywrócił oczami rzucając się na swoją porcję ze smakiem.
Dźwięk imienia mojej narzeczonej wyrwał mnie z zadumy.
- Unai.- skarciłem brata.- Sara nie ma czasu na gotowanie, ciężko pracuje.
- Ciężko wspina się na szczyt drabiny sukcesu po twoich szerokich plecach, tak wiem braciszku.
- To nie jest moment na takie dyskusje. - uciąłem temat,ale brat wcale nie miał zamiaru go kończyć.
- Przecież jesteśmy w gronie rodzinnym. Chyba mam prawo powiedzieć, że zachowanie Sary w stosunku do mojego rodzonego brata mi się nie podoba?!
- Masz, ale nie musisz tego roztrząsać przy kolacji. - mruknąłem grzebiąc w indyku.
Kompletnie straciłem apetyt.
Unai już szykował się do odpowiedzi, gdy w surkus przyszła mi Neva.
- A jak tam twoje życie uczuciowe, drogi kuzynie? - zapytała Unaia z udawaną słodyczą w głosie. - Jakaś nowa miłość? Wiesz Cindy o ciebie pytała, podobno się do niej nie odzywasz?
Oj stanęła na niepewnym gruncie. Mój brat był znany z tego, że dziewczyny zmieniał częściej niż skarpetki.
Spojrzałem na nią z wdzięcznością, ponieważ wiedziałem że wujka zainteresuje zakochana Amerykanka i nie będę musiał słuchać żalów Unai w stosunku do Sary.
Ta dwójka nie cierpiała się od chwili, gdy poznali się na przyjęciu po Pucharze Konfederacji w RPA.
Przedstawiłem mu wtedy Sarę jako dziewczynę z którą się spotykam a on opowiedział jej o mojej byłej z którą ma świetny kontakt.
Myślałem, że zapadnę się pod ziemię a to był pierwszy zwiastun ich napiętych stosunków.
Z każdym miesiącem mojego związku z dziennikarką, mój brat pokazywał mi jak bardzo jej nie lubi.
Zastanawiałem się dlaczego nawet nie próbował jej poznać, nie wymagałem od nich wielkiej przyjaźni. Bolało mnie że nie akceptował kobiety z którą chciałem związać swoje życie.
Po Mistrzostwach Świata w RPA oświadczyłem się Sarze a było to dzień przed jej urodzinami, przyjęła mnie ze łzami w oczach a ja miałem wrażenie że latam.
W dniu jej święta zorganizowałem przyjęcie Unai zaszczycił nas obecnością, ale gdy ukochana zobaczyła prezent zbladła. Przyniósł jej maleńkiego szczeniaczka labradora oznajmiając uroczyście, że to jej imienniczka.
- Wybrałem ją bo jest tak samo słodka jak ty! - oświadczył głośno.- Ma na imię Sara!
W tym momencie oboje zostali śmiertelnymi wrogami.
Unai doskonale wiedział, że Sara nie lubi psów więc jej go kupił w dodatku nadał mu jej imię.
Przyjęła prezent, ale zrobiła to tylko po to, żeby nie dać mu satysfakcji. Ostatecznie suczka została u nas ze zmienionym imieniem.
Przemianowałem Sarę na Lolę i tak już została z nami, chociaż właściwie ze mną bo moja narzeczona rzadko nocowała w moim domu, miała swoje mieszkanie w centrum Madrytu.
Odbiegłem od tematu i rozmowy, która toczyła się przy kolacji u wujka Julia. Neva maglowała Unaia i zdołała od niego wyłuskać kilka informacji, on zaś straszył ją że pokaże wszystkim ich zdjęcia z wymiany.
- Nie chcesz żebym ujawnił światu te fotografie.- oświadczył uśmiechając się złośliwie.
- To było poniżej pasa.- skarciła go Neva
Wujek zmył się przed północą zostawiając nas młodych samych. Przeszliśmy z jadalni na patio, racząc się lokalnym winem. Siedziałem z kieliszkiem w dłoni patrząc jak Neva i Unai przekomarzają się między sobą. Czułem się trochę jak piąte koło u wozu, byłem od nich starszy i trochę im zazdrościłem, że mogli w pełnym wymiarze przeżyć życie studenckie. Od małego zacząłem treningi i właściwie po maturze przerwałem naukę, bo już wtedy grałem dla Realu w którym jestem do dzisiaj. Życie sportowca jest pełne wyrzeczeń, ale nie żałuję ani sekundy z tych ponad dwudziestu lat.
Ostatni rok dał mi we znaki a dłoń nadal bolała na zmianę pogody, ale po dłuższym namyśle stwierdzałem, że nie mogę zachowywać się tak samolubnie. Osiągnąłem już prawie wszystko i śmiało mógłbym uznać się za człowieka spełnionego, ale nie potrafiłem pogodzić się ze swoją osobistą porażką. Pocieszałem się faktem, że przecież jestem tylko człowiekiem, nie świętym na którego chcą mnie wykreować media. Odniosłem porażkę, upadłem ale mam na tyle siły żeby się podnieść i walczyć. Muszę to zrobić, inaczej stracę do siebie szacunek.
Neva
Po kolacji razem z Unaiem zaczęliśmy wspominać czasy, gdy razem studiowaliśmy na jednej uczelni.
Iker sączył wino przysłuchując się naszym zaczepkom słownym, ale rzadko się wtrącał. Za mało go znam, ale wydaje mi się że coś go trapi. Na jego przystojnym obliczu malowała się zaduma i wyraźnie dostrzegalny smutek. Chociaż uśmiechał się do mnie i brata, to jego oczy od razu go zdradzały. Czytałam bardzo wiele publikacji hiszpańskiej prasy na temat ostatniego sezonu i wiem jakie ma problemy.
Nie znałam wspomnianej przy kolacji Sary, ale z opowieści Unaia domyśliłam się że jest to osoba z którą raczej nie nawiązałabym przyjacielskich stosunków.
Młodszy z braci Casillasów wielokrotnie żalił się na dziennikarkę a i dziadek Julio nie przepadał za nią.
Obaj byli niczym barometry i wiedziałam, że kto jak kto, ale oni znają się na ludziach jak nikt inny. Nie chciałam uprzedzać się do tej dziewczyny w końcu to Iker z nią żyje i na pewno ją kocha, ale było mi przykro że ona tak go traktuje.
Po godzinie Unai będąc już lekko wprawiony, niemalże zasnął na moim ramieniu. Dobudziłam go a on uśmiechnął się, ziewnął potężnie i poczłapał do swojej sypialni kołysząc się niczym okręt wśród sztormowych fal.
Zostaliśmy z Ikerem sami, pogrążeni każde w swoich własnych myślach a wszechobecną ciszę przerywała jedynie gra cykad i odgłos fal wtłaczających się na plażę.
Hacjenda dziadka nosząca nazwę od imienia mojej zmarłej babci, leżała na łagodnym wzniesieniu u którego stóp roztaczał się bezkres Oceanu Atlantyckiego. Pamiętam, że jako mała dziewczynka często kryłam się w ogrodzie babci a potem po cichutku wymykając się na plażę. Miałam tam swoje ulubione miejsce, gdzie bez reszty pogrążałam się w marzeniach o księciu na białym koniu, który zawsze miał twarz mojego starszego kuzyna.
Z rozmyślań wyrwało nas szczekanie psa, który z impetem władował się na kolana Ikera obwąchując go radośnie i jednocześnie liżąc po twarzy.
- Perezik stary kumplu!- Iker poklepał dorodnego doga kanaryjskiego po łbie a on odwdzięczył się obślinieniem ręki.
- Perezik? To jest wielkie Perezizko!- odpowiedziałam uśmiechając się protekcjonalnie.
- Nie lubisz psów?- zapytał kuzyn.
- Lubię, ale nie tak bardzo jak one mnie. - Perez zeskoczył z Ikera śliniąc moje bose stopy.
Podrapałam go za uszami a on usatysfakcjonowany tą pieszczotą pognał w stronę ogrodu, wyjąc do księżyca, który właśnie wyłonił się zza chmur.
Wiatr z nad oceanu przyniósł słony zapach wody i drobinki piasku, które w świetle lamp zawirowały niczym gwiezdny pył. Spojrzałam na mojego kuzyna a on wpatrywał się we mnie jakby chciał mi coś powiedzieć.
Iker
Perez przerwał zasłonę milczenia, która opadła na mnie i Nevę zaraz po wyjściu Unaia. Powinienem położyć się spać i ona też, przebyła tak długą podróż, ale nie potrafiłem przemóc się by wstać i wyjść. Zamiast tego zaskakując samego siebie zaproponowałem jej nocny spacer. Nie wiem co mną motywowało, ale jakaś wewnętrzna siła pchała mnie w stronę Nevy tak jakby jej obecność miała uleczyć moje złe samopoczucie.
- Przejdziemy się?- zapytałem a ona uśmiechnęła się szeroko.
- Myślałam, że już nigdy mi tego nie zaproponujesz!- zerwała się z ratanowej kanapy jak mała dziewczynka podekscytowana pomysłem wycieczki. - Tak bardzo chciałabym znów zobaczyć ocean po tej właściwej stronie.
Pamiętałem ją jako żywą istotkę, która nieustannie rozweselała rodzinę swoim srebrzystym głosikiem. Nie zmieniła się, jej śmiech nadal brzmiał jak dźwięk dzwoneczków a ja miałem ochotę siedzieć i tylko jej słuchać.
Ruszyliśmy przez ogród w stronę furtki prowadzącej do zejścia na plażę. Sceneria przypominała romans, granatowa- czerń nieba usiana była malutkimi punkcikami, które skrzyły się na niej niczym rozsypane diamenciki.
Palmy i drzewa owocowe poruszały się popychane przez łagodne podmuchy wiatru a noc pachniała morzem i solą.
- Zostajesz tutaj na dłużej Nevo?- zapytałem otwierając jej furtkę.
- Zostaję w Hiszpanii na zawsze, chodź nie wiem czy akurat na Kanarach. Urodziłam się w Stanach, ale nie czuję więzi ani z tamtym krajem ani z kontynentem.- odpowiedziała mi z lekką nostalgią w głosie. - O ciebie nie zapytam, bo wiem że jesteś wierny Realowi.
- Kocham ten klub. - szepnąłem - Mam nadzieję, że dokończę tam karierę.
- Jak też mam taką nadzieję. - dotknęła delikatnie mojej dłoni. - Domyślam się powodów twojego smutku.
- Smutki?- zapytałem.
Staliśmy na plaży a ona patrzyła na mnie swoimi intensywnie błękitnymi oczyma, w których odbijało się współczucie.
Współczucie, którego nie znosiłem u moich kolegów i reszty rodziny, ale u niej zupełnie mi to nie przeszkadzało.
- Uśmiechasz się, ale kiedyś ktoś powiedział mi że oczy są zwierciadłem duszy. Twoja Iker cierpi a ja to widzę.
- Nie znamy się na tyle...
- To prawda, nie widzieliśmy się osiem lat, ale ja wiedziałam co się u ciebie dzieje.- odpowiedziała z nutką ironii w głosie. - Mam sentyment do kuzyna który notorycznie nakrywał mnie w nocy na podjadaniu ciastek ze spiżarki Merche.- zaśmiała się a ja od razu przestałem uważać ją za wścibską.
Zupełnie nie wiem, dlaczego po jej szesnastych urodzinach straciliśmy kontakt. Lubiłem ją, chociaż była ode mnie sporo młodsza.
- Przepraszam. - sumitowałem się.- Ten rok naprawdę był dla mnie ciężki.
- Ale już minął a teraz jesteś tutaj w tym małym ziemskim raju i powinieneś czerpać z tego urlopu garściami. Ja mam trochę pracy, ale obiecuję że znajdę dla ciebie i Unaia czas. Będziemy bawić się tak jakby jutro nie miało nigdy nadejść!- klasnęła w dłonie a potem pobiegła w stronę oceanu.
- Gdyby jutra nie było. - powiedziałem do siebie patrząc na Nevę przeskakującą przez bałwany morskie.
Nagle w gdzieś w środku mnie urósł bunt na to kim się stałem.
Nie mogę stać w miejscu i użalać się nad sobą, bo to do niczego nie prowadzi. Jestem młody i pojechałem na wakacje, moje problemy zostawię w Madrycie!
Carpe Diem!
_____________________________________________________________________________
Drugi rozdział już się wyprodukował.
Iker trochę mi tu firanuje, ale obiecuję nie będzie melancholijnym Romeo i nie zacznie pisać wierszem. On tak chyba reaguje na stres, ale Kanary go odmienią w końcu sam doszedł do takiego wniosku. Mam szczerą nadzieję, że będzie Wam się miło czytało moje wypociny.
Pozdrawiam Fiolka :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jasne twoje "wypociny" zawsze czyta się miło i z uśmiechem ;D
OdpowiedzUsuńNo w końcu Iker przejrzał na oczy i chyba zacznie korzystać z tych wakacji xD
Potyczki słowne były po prostu bezcenne ;*
Pozdrawiam :)
Podoba mi się ten rozdział! Końcówka w szczególności :D
OdpowiedzUsuńNiech bierze życie w swoje ręce i używa! :))
Czekam na kolejny!
Cieszę się, że Iker przestał użalać się nad sobą i zacznie czerpać radość z urlopu, co jak co, ale mu się należy. Zawsze miło mi się czyta Twoje jak to nazwałaś wypociny. Czekam na kolejny! ;)
OdpowiedzUsuńBoziuu jaki Iker jest słodkii. ♥ uwielbiam go. ;d to znaczy nie jak się użala nad sobą. XD tylko ogólnie jest taki...misiowaty no. tuliłabym. ♥
OdpowiedzUsuńczekam na to, aż nasz Casillas się rozkręci. ;d
Unai jest jedyny w swoim rodzaju. taki lekkoduch i trochę taki nieogarnięty. dlatego go lubię. ;d sama jestem taka. ;d
czekam na następny z niecierpliwością! :)
Podoba mi się ten rozdział! Moim ulubioną postacią jest nie kto inny jak Unai. Nie lubię go tylko ze względu, że nie lubi Sary, ale to bardzo pozytywna postać. Iker na serio jest troszkę dziwny. Wygląda tak, jakby w ogóle się nie cieszył z tego przyjazdu. Mam nadzieję, że wkrótce, dzięki swojej uroczej kuzynce, odzyska siły i będzie bardziej wesoły! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, bardzo mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że Neva i po części Unai pomogli Ikerowi zrozumieć, że powinien trochę odpocząć, tak jak napisałaś: ,,pozostawić problemy w Madrycie". No i oczywiście jego reakcja na początku była najlepsza xD
Ah i zapomniałabym... nie ma to jak pies Perezik <3
Czekam na następny ;*
Widać, że Ikerowi nie jest łatwo... Ale na pewno będzie miał ogromne wsparcie w Nevie. Ciekawa jestem, czy zrodzi się pomiędzy nimi coś więcej, niż tylko przyjaźń ;)
OdpowiedzUsuńJakby nie było stosunek Ikera i Nevy wobec siebie jest dziwny.
OdpowiedzUsuńI podobał mi się ten prezent dla Sary. Nie dość, że nie lubi psów to jeszcze jej imienniczka. Nic dodać, nic ująć :D
Wow, Neva naprawdę zrobiła wrażenie na Ikerze, czuję, że zapowiada się coś dobrego :D
OdpowiedzUsuńUnai to słodziak, akcja z psem pierwszorzędna. On na pewno będzie swatką w tym opowiadaniu i mega się cieszę z tego powodu :)
A Neva? Super babeczka, bardzo spodobała mi się scena ich spaceru. To dziewczyna z charakterem i nic dziwnego, że "zauroczyła" Ikera :)
Pisz szybciutko kolejny rozdział
Buziaki!
Skoro Iker nie będzie Romeo i nie będzie pisał wierszem haha to dobrze xD
OdpowiedzUsuńNeva wydaje się być naprawdę fajna i ciekawie by było jakby coś z tego wyszło ;p
Tylko jak by na to Sara zareagowała?
Unai z prezentem dla Sary mnie rozwalił ;d;d
I wszędzie Merche *_* hahahahaah XD
Pozdrawiam xd
Bardzo podoba mi się postać Nevy. Jest bardzo sympatyczna i miła. Mam nadzieję, że oprócz Kanarów i ona odmieni Ikera.
OdpowiedzUsuńUnai jest najlepszy, co tu dużo mówić. Dogadałabym się z nim, bez wątpienia.
Charakter Nevy bardzo mi się podoba! Różni się od typowych, sarkastycznych dziewczyn, i według mnie pasuje do naszego Ikera bardziej niż jaka Sarusia, która, tak jak przyznał Unai, ciężko wspina się na szczyt drabiny sukcesu po szerokich plecach Casillasa.
OdpowiedzUsuńBrat bramkarza jest mocny! Widać, że jeśli coś się mu nie spodoba, to nie i koniec kropka. Nie chce podążać optymistycznie do tych rzeczy, a akcje z Sarą mnie śmieszyły najbardziej xd
Pozdrawiam ;*
Odcinek czytało się bardzo przyjemnie.
OdpowiedzUsuńTroszkę szkoda mi Ikera, bo na urlopie użala się nad sobą. Jest to smutne, bo na wakacjach powinno się cieszyć z wypoczynku i nabrać energii na następny sezon.
Coś czuję, że Neva pokazuje Ikerowi zupełnie INNE patrzenie na świat. To dobrze, bo może on się "wreszcie" ogarnie :D
Zastanawiające jest to, dlaczego Unai tak bardzo nie lubi Sary. Musi być coś ważnego, skoro zarówno wujek Julio, jak i Unai nie trawią Sary.
Proszę mnie nie informować o nowościach. Znikam całkowicie ze świata bloggowego.
Życzę weny, mnóstwa wspaniałych pomysłów na opowiadania, a także zapału i chęci :)
Pozdrawiam.
p.s. Zakończone opowiadanie "kuba-sam-meczu-nie-wygrasz" skomentuję jakoś w przyszłym tygodniu - poniedziałek lub wtorek.
Hehe lubię jego brata. Ma świetne pomysły i teksty naprawdę. Bardzo pozytywna postać. A Neva taka normalna babka, też podoba mi się ta bohaterka i mam nadzieję, że ona sprawi, że Iker trochę się rozerwie i wyluzuje :) Czekam na kolejną część. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHeh Unai jest dobry :) A z tym psem to już dowalił ;)
OdpowiedzUsuńNeva jest rzeczywiście urocza, a przy tym niepozbawiona charakteru. Liczę na to, że Iker rzeczywiście wykorzysta ten swój urlop właściwie i że powróci jego zwykła pogoda ducha.