poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział III



Neva

     Po nocnym spacerze z Ikerem zasnęłam, gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki. Była to moja pierwsza noc od przyjazdu i zdziwiłam się, że pomimo zaledwie pięciu godzin przeznaczonych na odpoczynek, rankiem byłam świeża jak skowronek.
   Unai i Iker jeszcze spali a dziadek Julio powitał mnie w jadalni uśmiechnięty od ucha do ucha.
Znałam powód jego dobrego samopoczucia w końcu miał swoje ukochane wnuki przy sobie i nie czuł się samotny. Julio nie był typem samotnika, uwielbiał gdy w domu jest dużo ludzi i jeszcze więcej hałasu.                 Pamiętam,że jako dziecko nie chciałam wyjeżdżać z domu dziadka i wracać do grobowca moich rodziców.
Mówiąc nomenklaturą cmentarną miałam na myśli ciszę jaka panowała w moim rodzinnym domu.
   Mój ojciec Jan, był całkowitym przeciwieństwem Julia i Ireny, perfekcjonista do bólu, ale przy tym człowiek wyjątkowo małomówny i spokojny. Całe dnie spędzał w kancelarii prawniczej, której był szefem a potem jechał do hotelu Sevilla by zająć się bieżącymi sprawami. Moja matka Cindy była przedstawicielką amerykańskiej wyższej sfery i większość czasu oraz energii wkładała w przeróżne akcje charytatywne i stowarzyszenia na rzecz ubogich. Gdy przychodziliśmy z bratem ze szkoły , od razu przejmowała nas niania a rodziców widywaliśmy podczas kolacji a potem przed snem.
Nie mam o to do nich żalu, bo wiem że  nas kochali, ale nie bardzo radzili sobie z wychowaniem dwóch żywiołowych dzieciaków.
    Po raz pierwszy opuściłam dom jako osiemnastolatka, wyjeżdżając do college'u a potem na studia do Yale. Adam młodszy ode mnie o rok wybrał Columbię od zawsze pociągało go życie w wielkim mieście a Nowy Jork oferował wiele atrakcji dla szalonych, młodych ludzi. Nie musiał martwić się mieszkaniem, ponieważ nasza rodzina posiadała w Wielkim Jabłku aż trzy hotele zarządzane przez najmłodszą siostrę mojego ojca ciotkę Annę.
   - Jak spałaś rybeńko?- zapytał dziadek a ja wyrwałam się z moich rozmyślań. - Późno się położyłaś?
   - Około drugiej byłam jeszcze na spacerze z Ikerem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, ale czułam jak moje policzki zalewa zdradziecki rumieniec.
Wiem, że Iker to mój bardzo daleki kuzyn i nie powinno być dziwne że chcemy sobie porozmawiać, ale w rzeczywistości nasze więzy krwi były tak wątłe, że komuś mogłoby to się wydawać podejrzane. Tym bardziej, że Iker miał narzeczoną i jeśli wierzyć dziadkowi i Unaiowi nie była to zbyt tolerancyjna osoba. A paparazzi mieli to do siebie, że lubili wystawać w różnych dziwnych miejscach.
   - Martwię się o tego chłopaka. Ten sezon był dla niego wyjątkowo ciężki a spekulacje mediów jakoby był kretem w szatni dodatkowo przysporzyła mu zmartwień. Zawsze powtarzałem Santiago, że Iker to wrażliwy chłopiec, ale nie pokaże tego po sobie bo woli przemilczeć swoje frustracje.
   - Daj mu trochę czasu dziadku. - odpowiedziałam nakładając sobie na talerz owoce , które potem zalałam jogurtem naturalnym. - Dopiero przyjechał a Unai nie pozwoli mu się zamartwiać.
I ja też.- dodałam w myślach.
   Dziadek poklepał mnie po dłoni w geście zrozumienia a potem momentalnie przeskoczył na temat hotelu.

    Mieliśmy dzisiaj tam  pojechać, żebym mogła poznać pracowników którzy zostali zatrudnieni pod moją nieobecność.
Zmienił nam się konsjerż - czyli osoba od wszelakich zachcianek gości. Został nim niejaki Christophe Martichone -Francuz urodzony w Nicei.
Nie znałam także większości pokojówek i szefa restauracji która wydawała posiłki dla naszych gości. Wiedziałam, że pracuje dla nas wielu Polaków gdyż dziadek miał do rodaków babci Ireny wielki sentyment i zaufanie.
    Po śniadaniu wyruszyliśmy samochodem dziadka do El Dorado, znajdującego się w najspokojniejszej dzielnicy Las Palmas Ciudad Jardin. Był to faktycznie miastowy ogród, ponieważ znajdowało się w nim wiele ogrodów i parków z przepiękną roślinnością i infrastrukturą.
 El Dorado wkomponowało się w podnóże jednego z lokalnych wzniesień a swoją nazwę wzięło od piaskowca z którego zbudowany był hotel a także budynki w jego otoczeniu. W promieniach słonecznych wyglądał jakby lśnił złotem a fakt że był zbudowany w niewielkiej dolince czynił z niego mityczną złotą krainę. Miejscowi a także gazety nazywały mojego dziadka "El hombre dorado" człowieka ze złota bo oprócz niewątpliwego bogactwa posiadał także złote serce.
    Gdy przekraczaliśmy bramę hotelu czułam jak serce skacze mi z radości a ja sama mam ochotę latać. Kochałam to miejsce i każdy kamień na żwirowej alejce prowadzącej do tego małego raju.
Hotel był zbudowany w staroświeckim- kolonialnym stylu z delikatnymi elementami złota. Okalające go rajskie ogrody tętniły życiem i paletą barw. Ogrodnicy dbali o każdy szczegół od żywopłotu po najmniejszą roślinkę rosnącą przy fontannie.
    W foyer powitał nas kierownik hotelu Armando Mendoza, przedstawiając mi pracowników recepcji a także boyów hotelowych. Pomieszczenia kierownicze a także mój nowy gabinet znajdowały się na parterze w specjalnie wybudowanym do tego celu skrzydle.
    Na studiach postawiłam na PR i teraz miałam zająć się reklamą naszych hoteli a przy okazji uczyć się zarządzania od kadry kierowniczej i samego prezesa czyli mojego dziadka.
Julio nie miał zamiaru wybierać się na emeryturę, chociaż nie siedział już w El Dorado do późnych godzin nocnych. Część obowiązków przerzucił na Armanda a także Lucy Stevens- szefową personelu i duet finansowy Oskara Strzeleckiego i Pedro Limę. Cały ten sztab plus ponad  dwie setki pracowników dbało o to by hotel pracował jak w szwajcarskim zegarku.
    W biurze poznałam dwie młode studentki hotelarstwa Poppy i Evę, które miały służyć jako moje asystentki, była także Leticia główna sekretarka oraz osoba za którą tęskniłam przez ponad dwa lata.
Moja nowa prawa ręka Gabriela Rubio- dziewczyna którą dziadek ubóstwiał niemniej ode mnie.
    Gabi była Hiszpanką z chilijskimi korzeniami urodzoną i wychowaną w Barcelonie. Pochodziła z biednej rodziny a przez większość dzieciństwa mieszkała w kamienicy czynszowej niedaleko barcelońskiego portu.
Była osobą śmiałą a przy tym niezwykle elokwentną chociaż ciętym językiem potrafiła zgasić największego cwaniaczka. Jako młoda dziewczyna przeżyła napaść seksualną, na szczęście nie skończyło się to gwałtem, ale od tej pory była bardzo nieufna w stosunku do mężczyzn. Dzięki stypendium a także doskonałym wynikom ukończyła jedną z najlepszych szkół hotelarskich w Barcelonie a potem uzyskała staż w hotelu dziadka.
Jej rodzice nie interesowali się ani nią ani jej życiem a Gabriela przelała całą miłość na mojego dziadka.             Uwielbiałam ją i nie mogłam się nacieszyć, że będziemy współpracować. Gabriela przez trzy lata w hotelu mojego dziadka zdołała awansować z recepcji na stanowisko zastępcy głównego PR-owca. Gdy w przyszłości przejmę kierownictwo w firmie na pewno Gabriela będzie przy mnie. Jest ambitna i piekielnie zdolna a przy tym gdzie znajdziemy drugą tak bardzo oddaną i lojalną osobę?
   Hiszpanka weszła do pomieszczenia pewnym krokiem a gdy mnie zobaczyła bez ceregieli rzuciła mi się na szyję. Odwdzięczyłam jej się tym samym a po chwili pogrążyłyśmy się w rozmowie.
   - Cieszę się na naszą współpracę.- klasnęła w dłonie. - Miałam przyjechać wczoraj na kolację bo Julio zaprosił mnie już tydzień temu ale mieliśmy tu urwanie głowy. - spojrzała na studentki Poppy i Evę.
   - Mam wyrzuty sumienia, że wczoraj nie pojawiłam się w pracy. - zaczęłam się tłumaczyć.
   - Daj spokój, chciałaś żebym cię przegoniła?- zapytała ze śmiechem.- Leciałaś dziesięć godzin i jeszcze macie w domu gości. - specjalnie nie wymieniała ich z imienia, ponieważ każdy Hiszpan wiedział kim jest          Iker a dziadek nie życzył sobie, żeby ktoś mu przeszkadzał. Piłkarze działają na młode dziewczęta więc Poppy i Eva mogły niechcący się wygadać i mielibyśmy pod domem "wycieczki krajoznawcze".
    - Chodźmy na kawę!- Gabi zabrała swoją torebkę, przy okazji wydając studentkom polecenia służbowe.     - Muszą nauczyć się samodzielności. - powiedziała mi w drodze do hotelowej restauracji.
Zasiadłyśmy przy stoliku za kolumną w otoczeniu donic z palmami, także nikt nam nie przeszkadzał i mogłyśmy spokojnie pogadać.

    Dominowały tematy służbowe w szczególności dwie najnowsze kampanie reklamowe hiszpańskich hoteli a także udział El Dorado w najnowszym dziele Pedro Almodovara.
Reżyser planował obsadzić akcję swojego najnowszego filmu na Kanarach a jego asystenci zgłosili się do nas z pytaniem, czy moglibyśmy udostępnić część pomieszczeń dla filmowców.
   Dziadek był fanem kina Almodovara i chętnie zgodziłby się nawet za darmo, ale Gabi szybko wybiła mu to z głowy. Można nawiązać z Pedrem współpracę a przy okazji zrobić dla El Dorado fantastyczną reklamę. Takie zabiegi mają wzięcie.
   - Dzisiaj dam ci jeszcze fory.- Gabi zajadała się cynamonowym ciastem.- Ale jutro będziemy zapierniczać aż nam się zadymią głowy.
   - Mam nadzieję, bo od leżenia i wydzielania woni perfum mamy w rodzinie moją matkę. - zaśmiałam się.
   - Myślałam, że działa w organizacji charytatywnej?- zdziwiła się Hiszpanka.
   - Teraz robi to rzadziej, bo podobno stres źle wpływa na jej samopoczucie. Nie wnikam, bo to życie jej i ojca a ja już jestem dorosła. - odpowiedziałam.
   - Jest bogata, więc nie musi nic robić.- podsumowała Gabriela.
   - Otóż to.

    Pogadałyśmy jeszcze pół godziny a potem Gabriela pobiegła do swoich obowiązków, ja zaś udałam się na wycieczkę po hotelowych włościach mojego dziadunia.
Zwiedziłam każde z możliwych miejsc, zaglądając i witając się z pracownikami. Potem poszłam do biura dziadka pomagając mu w papierkowej pracy.
Zajęło nam to dobre kilka godzin i skończyliśmy dopiero w porze obiadowej. Postanowiliśmy zjeść w hotelowej restauracji a potem pojechać do domu.
    Z naszych planów nic nie wyszło.
 Na hotel spadł istny armagedon w postaci amerykańskiego aktora Jasona Larkina i jego świty. Hollywoodzki gwiazdor i jego znajomi narobili takiego bałaganu, że dosłownie wszyscy zostali postawieni do pionu.
Larkin dzisiaj obchodził trzydzieste piąte urodziny i był bardzo zawiedziony, że nie może zamknąć restauracji dla pozostałych gości i samemu zrobić tam party.
   - Niestety nie jest to możliwe. - tłumaczyła cierpliwie zastępczyni kierownika Jimena Almeida.  - Takie zamówienia składa się z minimum półrocznym wyprzedzeniem.
   - Nie wie pani kim jest mój klient? - odpowiedziała wysoka, platynowa blondynka- najpewniej menadżerka hollywoodzkiego bóstwa.
   - Jest klientem naszego hotelu.- odpowiedziała Jimena.
   - Jest gwia-zdą! Mam to pani przeliterować po hiszpańsku?- zapytała niekulturalnie.
Obserwowałam to z pewnej odległości, ale w końcu postanowiłam interweniować. Przykleiłam na usta swój firmowy uśmiech i zajęłam się blondyną tak jak uczył mnie tego dziadek.
   - Dzień dobry pani nazywam się Neva Casillas i jestem wnuczką właściciela hotelu.- wyrecytowałam niczym formułkę szkolną. - W czym mogę pani pomóc?- zapytałam uprzejmie.
Blondyna prześwidrowała mnie wzrokiem po czym opowiedziała to samo co przed chwilą Jimenie.
   - Mojemy klientowi bardzo zależy. - nalegała.
   -Pani Sissi.- zwróciłam się do niej.- Niestety nie jesteśmy w stanie zamknąć dla pana Larkina całej restauracji, ale obiecuję znaleźć lokal w centrum który podejmie się organizacji urodzin. Czy to państwu odpowiada?
   - No nie wiem...- wybrzydzała kobieta.- Zależało nam żeby odbyło się to na miejscu.
   - Gwarantuję, że będą państwo zadowoleni.- przekonywałam.
Sissi wystukała numer do swojego pracodawcy a po kilkunastu minutach dała mi odpowiedź.
Znalezienie restauracji, która podejmie się tak ekspresowego zamówienia graniczyło z cudem, ale w końcu udało nam się wynająć lokal Pallace Royal usytuowany nieopodal plaży  Las Canteras.

    Dziadek próbował wyciągnąć mnie do domu w okolicach dwudziestej, ale miałam godzinę na załatwienie transportu dla Larkina i jego dwudziestu znajomych. Kto normalny bierze tylu ludzi na kameralne urodziny?
   Około dwudziestej drugiej postanowiłam pojechać do domu i trochę odpocząć. Ten dzień miał być wolny a spędziłam go na spełnianiu zachcianek jakiegoś gogusia ze Stanów. Jego nazwisko nic mi nie mówiło, chociaż wychowywałam się w USA i oglądałam sporo filmów.
Widocznie był kimś w rodzaju celebryty i grał w tandetnych komediach a w tym gatunku raczej nie gustowałam.
    Taksówkarz podwiózł mnie pod bramę wjazdową,która była zamknięta na trzy spusty a moje klucze schowałam gdzieś na dnie torebki. Gdy w końcu zdołałam je wysupłać , wsunęłam się cicho na teren posiadłości dziadka. Od razu przybiegł do mnie Perez wyrażając swą radość poprzez rzucanie się na mnie i chęć przewrócenia na trawę. Zdołałam go jakoś od siebie odkleić a wtedy szpilka utknęła mi w żwirowej alejce. Ściągnęłam buty i z nimi w ręku ruszyłam przez ogród w stronę domu. Perez pobiegł na drugi koniec hacjendy, gdzie wykopał podkop, którym podkradał się nad ocean. Dziadek udawał, że go nie zauważa bo nie chciał ograniczać zwierzęciu wolności.
    Już miałam wejść do domu, gdy pomiędzy ogromną palmą a krzewami polskich róż mignęła mi kraciasta koszula.
Postanowiłam sprawdzić kto snuje się o tej porze po ogrodzie idąc w tamtą stronę. Między krzakami dostrzegłam w końcu Ikera który siedział na ławce obok stylizowanej na XIX wiek latarenki a po jego minie widać było, że nad czymś duma.
   Poczułam pewnego rodzaju współczucie a potem skarciłam się w duchu. Od razu przeszło mi zmęczenie, bo miałam przed sobą misję rozruszania tego smutasa.
Człowiek przyjechał na wakacje i zamiast korzystać z uroków miasta siedzi jak stary dziadek na ławce i rozmyśla przy krzaku róż! O nie panie Casillas! Idziemy na miasto!- powiedziałam do siebie w myślach i ruszyłam w stronę bramkarza.

Iker

   Cały dzień spędziłem nad basenem wujka Julia a po kolacji przechadzałem się po plaży w towarzystwie Pereza.
Unai zadzwonił do swojego kumpla Mario, który pracował w klubie na drugim końcu miasta. Umówili się na dyskotekę i chcieli zabrać mnie ze sobą, ale odmówiłem im od razu. Nie miałem ochoty włóczenia się po klubach.
Znowu włączył mi się syndrom dziecka emo- najchętniej siedziałbym sam i użalał się nad sobą.
Gdy wróciłem z psem z plaży siedziałem jeszcze chwilę w ogrodzie, rozmyślając o nadchodzącym sezonie. Wtedy zza roślinności wyłoniła się Neva a wyraz jej twarzy sygnalizował mi, że nie jest zadowolona.
   - Dobry wieczór.- przysiadła na ławce obok mnie, wrzucając buty do torebki. - Znowu rozmyślasz w samotności?
   - Tak wyszło.- odpowiedziałem i już miałem zacząć się tłumaczyć, gdy Neva pociągnęła mnie za rękę.
   - Wstawaj leniu!- zaśmiała się.- Nie pozwolę, żeby mój ulubiony kuzyn siedział na ławeczce jak stary dziadek i myślał o urokach emerytury!
   Mimowolnie się zaśmiałem, bo wyglądała jak dziewczynka która chce naciągnąć dziadka na wypad do wesołego miasteczka.
   - Co będziemy robić?- zapytałem.
Jej oczy roziskrzyły się niczym dwie latarenki.
   - WOMAD!- wykrzyknęła klaszcząc w dłonie.- Od kilku dni w mieście trwa festiwal World of Music, Art and Dance! Obejrzymy sobie co dzisiaj robią, napijemy się kolorowych drinków i posnujemy po mieście!
   - Ale...- zacząłem, lecz nie dopuściła mnie do głosu.
   - Idę się ubierać, ty też wrzucaj na siebie odlotowe wdzianko i za dwadzieścia minut widzimy się przed domem.- powiedziawszy to pobiegła w stronę domu i dałbym sobie uciąć rękę, że podskakiwała przy tym jak mała dziewczynka.
   Poszedłem do siebie i nie wiem jak to się stało, ale nagle zmienił mi się nastrój. Neva nie zrobiła nic wielkiego a ja miałem uczucie jakby ktoś zaczął wyciągać mnie z niebytu.
   Dwadzieścia minut później czekałem na nią ubrany w jasne, lniane spodnie i błękitną koszulę.
Dziewczyna wyłoniła się z domu w zielonej sukience, sandałach z rozpuszczonymi włosami i szerokim uśmiechem. Dodam, ze był to uśmiech wyjątkowo zaraźliwy
   - To co lecimy?- zapytała
   - Lecimy. - odpowiedziałem  zarażając się jej dobrym humorem.

    Złapaliśmy taksówkę, która zawiozła nas do dzielnicy portowej do Parku Santa Catalina, gdzie odbywał się festiwal.
Mężczyzna cały czas patrzył na wsteczne lusterko a gdy płaciłem mu za przejazd podsunął mi kartkę papieru i długopis.
   - Mogę prosić o autograf?- zapytał z szerokim uśmiechem.
Neva zachichotała a ja machnąłem się na podsuniętej kartce.
   - Co cię tak bawi?- zwróciłem się do niej z udawanym wyrzutem.
   - Twoja  popularność cię wyprzedza. Byłam pewna że cię nie pozna.
   - To czasami jest uciążliwe.
   - Domyślam się. - złapała mnie za rękę ciągnąc w stronę parku. - Chodźmy!
   Pobiegliśmy na Santa Catalinę a po chwili pochłonął nas kolorowy tłum.
Na specjalnie zbudowanej scenie występował właśnie zespół  Red Hot Chillie Pipers (nie mylić z Red Hot Chillie Peppers) składający się z kilku szalonych dudziarzy.
    Neva podeszła do chłopaka roznoszącego napoje a potem wręczyła mi butelkę z piwem. Zderzyliśmy się nimi w toaście a wypijając zawartość do samego dna.  Nie zauważyła jak zrobiły jej się wąsy z piany, które starłem kciukiem a ona obdarzyła mnie uśmiechem.
   - Pycha!- podskoczyła przy żywszym momencie.- Chodź smutasie!
Pobiegliśmy pod scenę tańcząc do rytmu a muzycy wyhaczyli nas wzrokiem i zachęcali do wspólnej zabawy.
    Nie wiem czy to alkohol czy Neva ale czułem się jak ptak uwolniony z ciemnej klatki. Bawiłem się wyśmienicie a ilości piwa jakie w siebie wlałem można już było liczyć w litrach. Kuzynka dotrzymywała mi kroku i cały czas się śmiała.
   - Jak się bawisz?!- krzyknęła próbując przebić się przez hałas muzyki.
   - Super!- odpowiedziałem uszczęśliwiony.

    Zabawa trwała do trzeciej w nocy, ale wcale nie zamierzaliśmy kończyć naszej włóczęgi po mieście.
Neva pokazała mi nasze twarze w lusterku. W czasie trwania koncertów spotkaliśmy grupkę artystów, którzy rozpoznali mnie, ale w zamian za milczenie chcieli nas pomalować. Takim sposobem zostałem dzikim kotem a moja kuzynka myszką.
   - Wyglądamy jak cyrkowcy.- spojrzałem na dzieło krytycznym wzrokiem.
   - Żartujesz? Wyglądasz jak tygrys!- zachichotała patrząc na swoje wąsiki i czarny koniuszek nosa.
   - Uważaj bo koty mają to do siebie, że polują na myszy!- wydałem tygrysi ryk a Neva pisnęła i zaczęła uciekać w stronę plaży. Była niezłą sprinterką, ale ja jestem zawodowym piłkarzem i chociaż stoję na bramce to muszę mieć dobrą kondycję.
    Goniłem ją aż do plaży a ona biegła w stronę oceanu  piszcząc jak mała dziewczynka. Wpadła pomiędzy spienione fale w momencie gdy złapałem ją w pasie. Niechcący nadepnąłem na jakiś podwodny kamyk i oboje runęliśmy do wody.
    Zdołałem szybko się podnieść i wyciągnąć nas oboje.
. Myślałem, że będzie na mnie wściekła, ale ona odgarniając z twarzy mokre kosmyki śmiała się wniebogłosy.
   - Jesteś zła?- zapytałem skruszony w końcu przeze mnie wyglądamy jak zmokłe kury.
   - Ja?! Ależ skąd kochany Ikerze!- pacnęła mnie w ramię gramoląc się na brzeg. Sukienka przykleiła jej się do ciała a ja jak typowy facet zapatrzyłem się na jej piersi i pupę.
   Gdy siedziała na piasku szukając w zostawionej na brzegu torebce chusteczek gapiłem się na nią jak sroka w gnat.
Sara po takiej akcji obraziłaby się na mnie na tydzień a potem musiałbym kajać się z kwiatami i prezentem.
Klapnąłem na piasku obok niej a ona bez słowa podała mi chusteczki nawilżające. Zmyłem z twarzy resztki malunku a gdy spojrzała na mnie zaczęła się dusić ze śmiechu.
   - Co znowu?- zapytałem z udawaną urazą.
   - Masz wokół oczu czarne smugi jak szop pracz, albo lider Tokio Hotel.
   - Tokio co?- zapytałem nieudolnie wycierając oczy.
   Neva  pokiwała litościwie głową i zabrała mi z rąk chusteczkę. Przysuneła się bliżej mnie, delikatnie ścierając smugi, których sam nie byłem w stanie usunąć.
    Spoglądała na mnie swoimi intensywnie błękitnymi oczyma a jej usta dzieliły ode mnie milimetry.
Przymknąłem oczy rozkoszując się dotknięciem jej dłoni i nie wiem co wywołało we mnie taką euforię, ale po chwili moje ramiona zatrzęsły się od tłumionego śmiechu.
   - Co cię tak bawi?- zapytała odsuwając się ode mnie.
   - Cieszę się Neva! - odpowiedziałem radośnie a potem wycisnąłem na jej policzku soczystego buziaka.- Jestem mokry, niewyspany i napruty hektolitrami piwa, ale pierwszy raz od bardzo dawna cieszę się ze wszystkiego. Bardzo ci dziękuję kochana kuzynko!- złapałem ją w ramiona i zacząłem okręcać wokół własnej osi.
   - Nie ma za co.- odpowiedziała mi a moja radość udzieliła jej się podwójnie.



_________________________________________________________________________
Ślęczę nad tym od jakiegoś czasu i chyba jestem zadowolona.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i przepraszam za opóźnienie zarówno tutaj jak i na Siostrzyczkach.

W zakładce bohaterowie pojawiła się nowa persona.
Póki co życzę miłego czytania. :)

                                                                            Pozdrawiam Fiolka :*

16 komentarzy:

  1. Jest zajebiscie, jutro napisze dłuższy komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powróciłam :D Wczoraj byłam nieco zmęczona po pracy, żeby skomentować poprawnie ten rozdział, a mam trochę do napisania :)
      To zdecydowanie najlepszy rozdział, jaki udało Ci się stworzyć. Piszesz naprawdę fajnym stylem, chociaż denerwuje mnie notoryczny brak przecinków :D Popracuj nad tym błaaaagam, a będzie idealnie ;)
      Fabuła udała Ci się jak nigdy wcześniej. Pomysł z festiwalem był rewelacyjny. Z Ikera ulaciało trochę, jak to się mówi "steam" (boże, studiuje po angielsku i już mi słów po polsku brakuje ;). Taniec i luźna zabawa, to to, czego mu było trzeba. Podoba mi się też sama relacaja Ikera i Nevy. Coś między nimi jest, ale to tak subtelna rzecz, że po prostu chce się czytać dalej i dalej, bo oni są tacy pasujący do siebie! Nie mogę się na maksa doczekać kolejnego rozdziału i to nie są puste słowa. Serio ;)
      Buziaki!

      Usuń
    2. Już kiedyś pisałam na jednym blogu, że nie potrafię poprawnie wstawić przecinków, gdyż od dziecka cierpię na dysleksję.
      Pisanie blogów to moja terapia na jakiekolwiek zapamiętanie poprawnej polszczyzny.
      Czasem mi się to udaje a czasem nie ;) Odświeżam sobie wiedzę gramatyczną, ale nie jestem w stanie tego zapamiętać.

      Usuń
  2. O rany, to było śliczne, Iker w kocim makijażu i te nocne biegi brzegiem morza, takie słodkie i romantyczne *_* Nevusia bardzo dobrze robi Ikerkowi! Barrrrrrdzo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Iker jako tygrys i to jeszcze ryczący? Niezłą fazę musiałaś mieć jak to pisałaś :D Uwielbiam każde opowiadanie, które wychodzi spod Twoich rąk. Zawsze poprawiają mi humor. Właśnie, czekam z utęsknieniem na Siostrzyczki, "one" chyba jednak są na samym szczycie grubej fazy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział! Początek w ogóle nie dał mi do myślenia, że końcówka będzie taka hmmm... radosna, imprezowa, no nie wiem jak to nazwać :D
    Ale Iker bądź, co bądź jest słodki, a z Nevy dobra kuzynka. Tyle, że jak czyta się o emocjach panujących w Ikerze to raczej nie widzę ich jako dalekiej rodziny, tylko normalnie jako parę i to mnie trochę przeraża, bo faktycznie przecież są rodziną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie, że Iker może liczyć na Nevę. Liczę na to, że sprawi ona, że Iker na powrót stanie się radosnym facetem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. taki pozytywny odcinek, końcówka najlepsza :D
    Czyżby będzie coś między Nevą a Ikerem? prosze, prosze prosze TAK!:D
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przecudowny rozdział :3 A zwłaszcza końcówka Ikera :D
    Neva to faktycznie superkuzynka :)
    Czekam na nn :)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. No Neva, niezła robota ;) Iker się śmieje. Niesamowita sprawa. Tak mała, a jednocześnie tak wielka. Teraz już tylko trzeba podążać tą drogą: śmiech, alkohol, imprezy i spacery po plaży o trzeciej w nocy ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział! Po tej kuracji, którą funduje młoda, szalona i piękna kuzynka, Iker będzie miał wiele sił, aby rozpocząć nowy sezon. Tylko, żeby szybko się nie skończyła. Bo na pewno Sara nie będzie zadowolona z tego, jak zabawia się jej ukochany. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Widać, że Iker po tych wakacjach będzie w pełni uśmiechnięty od ucha do ucha! Neva to wspaniała dziewczyna i jestem pewna, że nasz główny bohater jeszcze nie jeden raz dzięki niej ukaże swój jakże cudowny uśmiech :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. oo! Ciekawie spędzili ten czas!
    I Iker zaczął się uśmiechać! Jest dobrze! :)
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  12. No to nieźle, nieźle sobie poszaleli :D Tak się zaczytałam, że na przecinki nie zwracałam uwagi xD To nie jest najważniejsze, ważne, aby słowa układały się w logiczną całość ;3 Lona wyraziła głębie w tych kilku słowach o_O Pozdrawiam i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Neva ma świetny wpływ na Ikera ;d Dzięki niej nasz Święty się odrodził ;d Dobrze, baaardzo dobrze sie stało że go wyciągnęła do miasta hehhehe xd
    Pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
  14. Do Ikera nie pasuje mi syndrom dziecka emo hehehe :D Opisujesz te wszystkie miejsca tak, że mam wrażenie, że sama tam z nimi siedzę. Z chęcią bym się wybrała w takie właśnie miejsca i żeby nikt mi tyłka podczas urlopu nie zawracał :D Ona bardzo dobrze na Ikera działa i oby dalej jej tak dobrze szło, bo smutny i dumający Iker jest nietajny :D Czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz zamiar zostawić komentarz typu-"Fajny blog, zapraszam do mnie!" to oszczędź sobie stukanie w klawiaturę.
Do reklamowania twórczości służy zakładka SPAM!
Fiolka :)