środa, 5 lutego 2014

Rozdział XIX



Iker

Rok później

   Minął rok od napaści Sary na Nevę a my dalej żyjemy w cieniu tej katastrofy. Matka Iago- bo tylko tak mogę nazywać kobietę, która niemalże zniszczyła mi życie, przeszła miesiąc temu finalną operację mającą na celu rekonstrukcję twarzy. Neva otrząsnęła się ze wszystkiego, ale media i opinia publiczna zniszczyły niemalże zniszczyły nasze rodzinne szczęście. Przez ostatni rok żyłem niemalże w zawieszeniu pomiędzy Madrytem w którym zdecydowałem się zostać a Las Palmas w którym mieszkała moja rodzina. Nie potrafiliśmy wychowywać Julii i Iago w atmosferze fotoreporterów wchodzących z buciorami w nasze życie prywatne.
    Musieliśmy przetrwać jakoś ten trudny czas i to, co jeszcze nas w życiu spotka. Sara zrzekła się praw rodzicielskich do Iago, jej rodzina również nie chciała interesować się dzieckiem, które wychowywała kobieta, oskarżana przez rodzinę Carbonero o upadek ich córki.
Sara podobno się zmieniła i przewartościowała swoje życie, ale było to kolejne łgarstwo. Wiele osób zaangażowało się w jej powrót do zdrowia, ale ona nie potrafiła, albo nie chciała tego docenić. Tydzień po operacji wyskoczyła z okna szpitalnego ginąć na miejscu.
    Neva okropnie to przeżyła, nasiliły się u niej koszmary senne i cały czas musiała być pod opieką psychologa.
Dzieci chowały się zdrowo, kochaliśmy je jeszcze mocniej, od kiedy dowiedzieliśmy się, że Neva nie będzie mogła mieć więcej dzieci.
Właśnie siedzimy na plaży patrząc jak słoneczna kula, chowa się za horyzontem, kładąc na tafli wody czerwono- złote promienie. Trzymaliśmy się za ręce na których lśniły złote krążki, które dwa miesiące temu połączyły nas węzłem małżeńskim.
      Dzieci zostały pod opieką Mercedes, która traktowała je jakby były jej rodzonymi wnukami, podobnie było z ich pradziadkiem Juliem.
    - Jestem szczęśliwa Iker. - Neva wtuliła się we mnie z ufnością. - Jestem szczęśliwa i przeżyłabym to wszystko jeszcze raz, gdybym miała znowu tutaj być. Kocham cię. - spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
    - Ja ciebie też kocham. - odpowiedziałem ze wzruszeniem. -


                                                          Epilog  nr I
   Następnego dnia Neva wyszła z domu ginąć pod kołami rozpędzonego ferrari. Iker ogłuszony ciosem, jaki po raz kolejny zadało mu życie, przerwał karierę poświęcając się w całości opiece nad dziećmi.
Nigdy więcej się nie ożenił, nie potrafił pokochać nikogo tak bardzo jak kochał Nevę.


                                                   
                                                            Epilog nr II

    Iker i Neva przeżyli ze sobą wiele wspaniałych lat, kochając się i ciesząc każdą chwilą w swojej obecności. Do końca swojego życia mieszkali w Las Palmas, gdzie Iker otworzył szkółkę piłkarską dla lokalnej młodzieży.
    Ich dzieci nie poszły w ślady rodziców, Iago został prawnikiem a Julia podróżniczką, mieszkającą na stałe w Buenos Aires.

                                                           * Koniec *




___________________________________________________________________________

Zaskoczone? Przyznam się szczerze, że ja też. Tego opowiadania nie dało się zakończyć radośnie ślubem i życiem długo i szczęśliwie bo Sara odbiła się na ich życiu bardzo mocno. 
Na samym początku chciałam zostawić tylko epilog nr 1, ale zdecydowałam się dodać drugą alternatywę i możecie sobie wybrać wariant, który bardziej wam odpowiada. 
Dziękuję, że byłyście ze mną przez te XIX rozdziałów. 
                                                                      Pozdrawiam Fiolka :*

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział XVIII

Iker

    Przebudziłem się w nocy z dziwnego snu, którego nad ranem nie potrafiłem sobie przypomnieć. Spojrzałem na komórkę, leżącą obok łóżka,po podświetleniu cyfrowy zegar wskazał czwartą nad ranem.        Neva gdzieś wyszła postanowiłem więc  nie zasypiać aż do jej powrotu, ale po piętnastu minutach poczułem pewien dyskomfort. Wyszedłem z łóżka kierując się do pokoju dziecinnego. Wszedłem do środka po cichu, nie chcąc obudzić dzieciaków a to co zobaczyłem od progu przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
    Neva siedziała w fotelu bujanym usytuowanym pod oknem, tuląc w ramionach Iago. Mój synek spał smacznie wtulając się w jej opiekuńcze ramiona. Wstrzymałem oddech czując jak moje oczy powoli nadbiegają łzami, nie potrafiłem pohamować emocji. Ból mieszał się z niewypowiedzianym szczęściem, które niewątpliwie wywoływał we mnie ten cudowny obrazek. Dlaczego odczuwałem gorycz? Przez Sarę. Ta kobieta zasługuje tylko i wyłącznie na pogardę, ale nie potrafię przestać myśleć o tym, że Iago jest jej synem.     Nosiła go przez dziewięć miesięcy a po urodzeniu odgrodziła się wysokim murem egoizmu i obojętności. Jak można nie kochać własnego dziecka?
Zamyślony nie zauważyłem jak ukochana z powrotem ułożyła małego spać, a teraz stała przede mną odziana jedynie w satynową koszulkę.
    Złapała mnie za rękę prowadząc do pogrążonego w ciemnościach salonu. Usiadłem na kanapie sadzając sobie Nevę na kolana. Wtuliła się we mnie z ufnością i tak trwaliśmy przez kilka minut, które mi wydawały się słodką wiecznością, przepełnioną miłością do tej kobiety.
    - Jest taki słodki i kochany. - szepnęła mi nieoczekiwanie do ucha.
    - Nie będzie miał w życiu lekko. - odpowiedziałem cicho. - Nie potrafię wyobrazić sobie tego, że mógłby mieszkać ze swoją matką, ale życie z świadomością, że ona żyje i go nie kocha...- ukryłem twarz w pachnących jaśminem włosach Nevy.
    - Ciiii. - odnalazła ustami moje wargi całując mnie delikatnie. Objąłem ją dłońmi w pasie, pozwalając jej na coraz śmielsze pieszczoty. Objęła dłońmi moją twarz a usta całowały mnie po nosie, brodzie i oczach. - Iago ma nas i Julię. - szepnęła
    W odpowiedzi porwałem ją w ramiona, układając na kanapie, sam zaś podparłem się rękami, układając je pomiędzy jej głową. Zawisłem nad nią, czując że znowu pragnę jej do bólu i chyba bym nie przeżył, gdyby to wszystko okazało się snem.


Neva

    Dzień po przyjeździe Ikera postanowiliśmy wyjść z dzieciakami na spacer. Nie możemy dłużej się ukrywać, tym bardziej że oświadczenie Ikera ujrzało światło dzienne. Opinia publiczna dowiedziała się o naszej córce i to był ostatni raz, kiedy będziemy tłumaczyć się z czegokolwiek. Odwaga opuściła mnie, gdy w mieszkaniu nieoczekiwanie pojawił się Cesc z Lią na rękach. Na widok Ikera trzymającego na rękach   Julię i mnie bawiącej się z Iago na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. To trochę zdezorientowało Ikera, który  miał pewne obawy co do moich relacji z Fabregasem.
    - Czemu tak zbladłeś Santo?- zapytał z ironią. - Jestem sąsiadem Nevy i czasem tutaj zaglądam.
    - Nie zapominaj, że przed tygodniem udawałeś jej faceta. - Iker odbił piłeczkę a ja miałam wrażenie, że jestem w piaskownicy.
    - Wydaje mi się, że Neva wszystko ci wyjaśniła.- Fabs spojrzał na mnie z oczekiwaniem na wyjaśnienia. Zrobiło mi się głupio, bo jeszcze wczoraj mnie pocieszał a dzisiaj zastał Casillasa w moim mieszkaniu z naszym wspólnym dzieckiem na rękach.
    - Iker, przecież wiesz że kłamałam.- spojrzałam Santo prosto w oczy, lekko się przy tym rumieniąc, co oczywiście nie umknęło czujnemu wzrokowi Fabregasa.
    - No i widzisz Casillas o co ci chodzi?Schowaj pazury i niech wszystko będzie po staremu. Jak widzisz jestem kontuzjowany i nie mam zamiaru bić się z tobą o Nevę, co najwyżej podczas meczu, ale ty zawsze wszystkich rozdzielasz.- Cesc przeszedł do porządku dziennego nad wszystkim a Iker zaakceptował to, że Katalończyk jest dla mnie ważną osobą.
    - Dalej na zewnątrz jest pełno paparazzi?- zapytałam
    - Nie wychodziliśmy z domu, ale wszystkie dzienniki sportowe mówią tylko o Ikerze i jego przenosinach do Enspańolu a raczej zamiarze. Stary czy ciebie czasem nie poniosło? Ty w Barcelonie? Przecież praktycznie wychowałeś się w Madrycie!
    - To, że jestem wychowankiem Realu nie oznacza tego, że nie mogę grać w Espanyolu. Ostatecznie nie przechodzę do Dumy Katalonii, tylko waszego konkurenta.
    - Pieprzysz. - skomentował Fabregas.
    - Możliwe, ale rodzina jest dla mnie najważniejsza.- Iker ostatecznie postawił na swoim.
Nie chciałam z nim o tym rozmawiać nie w tej chwili, ale nie dopuszczę do jego przenosin. Wiem, że Iker robi to dla mnie i Julii, ale starego drzewa nie wyrywa się z korzeniami a on całym sobą należy do Realu.
    Postanowiłam zostawić facetów z dziećmi a sama wybrać się na zakupy. Bez dzieci jakoś udało mi się ominąć wścibskich paparazzi, którzy do końca nie byli pewni jak wygląda kochanka Casillasa. Wracałam obładowana tobołkami, gdy usłyszałam za plecami znajomy głos.
    - Czy naprawdę myślisz, że pozwolę mu odejść? Sądzisz, że pójdzie sobie wolno i stworzycie rodzinę na moim nieszczęściu?
Odwróciłam się stojąc przed obliczem Sary Carbonero, która wyglądała jakby chciała mnie zamordować.
    - Iker nie jest twoją własnością, żebyś musiała mu na cokolwiek zezwalać.- odpowiedziałam jej chłodno.
Zielone oczy dziennikarki zalśniły tłumioną furią.
    - Jesteś tego taka pewna? - ponowiła pytanie.
    - Czego chcesz?!- warknęłam.

    Nie otrzymałam odpowiedzi, bo to co wydarzyło się potem nie wymagało komentarza. Sara zaszarżowała na mnie z butelką czegoś niezidentyfikowanego. Rzuciłam siatki próbując nie dopuścić do tego, żeby cokolwiek na mnie wylała. Sara szamotała się jak wściekła małpa w klatce a ja ledwie miałam siły, żeby utrzymać butelkę daleko od swojej twarzy. W końcu osłabłam a Carbonero zdołała wyciągnąć przed siebie buteleczkę.
     Miałam przed oczami wizję Ikera i dzieci, przygotowując się do tego, ze Sara w końcu wyleje na mnie tę podejrzaną substancję.
Zamknęłam powieki, ale zamiast poczuć ból usłyszałam potężny wrzask Carbonero.
Otworzyłam oczy widząc byłą partnerkę mojego ukochanego wijącą się na trotuarze, trzymając się za poparzoną twarz. Uklękłam przy niej zapominając o tym, że to ja miałam paść ofiarą tego świństwa.
    - Kurwa umieram!- jęczała.
    - Co to było?- wychrypiałam.
    - Kwas idiotko! Kwas solny! Moje oczy!- darła się jak opętana.
    - Poczekaj chwilę!- rzuciłam się w stronę swojej torebki. Drżącymi palcami wystukałam numer na pogotowie.
Wróciłam do Sary, biorąc ją za zdrową dłoń.
    - Cieszysz się teraz co? Zatriumfowałaś bo jestem oszpecona do końca życia, ale ja ci tego nie daruję! Przeklinam ciebie i Ikera, rozumiesz?- syczała jak wściekły wąż.
    - Uspokój się.
    - Spierdalaj stąd!- ryczała jak głupia.
Z apartamentowca nadbiegł Iker, nie wiem jakim cudem zdołał wyjść nie nadziewając się na paparazzi. W świetle latarni widać było jego bladość a gdy zobaczył mnie klęczącą nad wyjącą z bólu Sarą, próbował mnie odciągnąć.
    - Kochanie coś ci grozi?- wyszeptał biorąc mnie w ramiona. - Czy ona ci coś zrobiła?- zapytał z przerażeniem w oczach.
Pokręciłam głową.
Sara zemdlała z bólu, nie wiedziałam jak jej pomóc.
    - Ona oblała się kwasem a ja nie potrafię jej pomóc, zaraz przyjedzie karetka. - zdołałam wykrztusić. Jakby dla potwierdzenia moich słów zza rogu nadjechał ambulans. Kierowca wyhamował gwałtownie przed krawężnikiem a z wnętrza wybiegło dwóch sanitariuszy i lekarz. Nie pamiętam co się działo potem, bo dostałam leki uspokajające a pogotowie zabrało nieprzytomną Sarę. Iker zaniósł mnie do domu, zostając przy mnie, podczas gdy dziećmi opiekował się Fabs i ściągnięta w trybie awaryjnym Maria.
Czułam się paskudnie, chociaż nie byłam winna tej całej sytuacji, ale to wcale mi nie pomagało.

_________________________________________________________________________
Witajcie! 
Nieuchronnie zbliżamy się do końca, następny rozdział będzie ostatnim a potem już tylko Epilog! 
Dziękuję za to, że byłyście ze mną przez te kilka miesięcy. Od razu zaznaczam, że chwilowo nie planuję nic nowego i zapraszam do czytania Uzdrowienia Anielskiego i Śniadania do łóżka. Myślę, że będę mieć też więcej czasu na Jesusa, którego ostatnio zaniedbałam! 
                                                                 Pozdrawiam serdecznie Fiolka :*

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział XVII



Iker 

    Po przylocie do Madrytu, od razu udałem się do domu moich rodziców, aby spotkać się z Iago. Stęskniłem się za synkiem, ciesząc się jego reakcją na mój widok. Mama zauważyła cienie pod moimi oczami a także nieobecny wzrok. W takich chwilach zawsze pierwsza wiedziała, że coś ze mną nie tak.
    - Wszystko w porządku, kochanie?- położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
Nie mogłem jej oszukiwać.
    - Mam drugie dziecko, córkę. - odpowiedziałem obserwując jej reakcję.
Na ukochanej matczynej twarzy pojawił się szok, niedowierzanie a potem chęć poznania prawdy.
    - Z kim?
    - Z Nevą. - odpowiedziałem wprost. - Z wnuczką wujka Julia, nasza córka dostała imię po nim.
Mama zniosła tę nieoczekiwaną wiadomość ze stoickim spokojem.
    - Czy Sara o tym wie? O twoim romansie z Nevą?

    Usiedliśmy na kanapie, dalej trzymałem na rękach Iago, który wiercił się chcąc aby postawić go na podłodze i pozwolić mu odpychać się od niej nóżkami.
    - Nie miałem romansu z Nevą, gdy byłem z Sarą. Mamo, to wszystko jest takie...skomplikowane i trudne. Nie wiem jak mam ci to wszystko wyjaśnić.
Matka spojrzała na mnie z troską.
    - Synku, najlepiej od początku.
    - Z Nevą zaprzyjaźniliśmy się podczas wakacji na Kanarach, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Potem przyjechała Sara, od dawna nam się nie układało, postanowiłem z nią zerwać a potem uwiodłem Nevę. Mamo, ja się w niej zakochałem, chciałem z nią stworzyć rodzinę, ale wtedy odeszła, bo Sara była w ciąży z Iago. Dwa dni temu dowiedziałem się, że Julia ma trzy miesiące.
    - Gdzie one są?
    - W Barcelonie.
    - Wiesz o tym, że Sara nie pojawiła się u nas od twojego wyjazdu? Synku, ta kobieta nie zasługuje na ciebie i Iago. Nie kochasz jej i jesteś z nią tylko ze względu na dziecko a ono cierpi mając taką matkę. Nie chcę mówić ci co masz robić, ale skoro kochasz Nevę i macie ze sobą dziecko, to powinieneś o nią walczyć. Myślę, że razem wychowalibyście Iago na porządnego człowieka, którym może się nie stać,patrząc na twój toksyczny związek z jego matką. Nie lubię jej, ale gdyby kochała ciebie i tego malucha a nie balowała od poniedziałku do niedzieli, wtedy odczułabym ulgę. Zawsze będę po twojej stronie, synku. - pocałowała mnie w policzek, tuląc do siebie.
Iago zabulgotał coś po dziecięcemu a potem usłyszeliśmy krótkie i urwane.
    - Ba...ba.
    - Widzisz, kochanie. - zaśmiała się. - Twój syn ma takie samo zdanie jak ja.
    - Dziękuję ci mamo. - szepnąłem wzruszony.
    - Za co skarbie?
    - Za to, ze jesteś moją mamą!
    - Codziennie dziękuję Bogu, że obdarzył mnie dwoma tak cudownymi i uzdolnionymi synami. A teraz bierz bobasa i zapraszam do jadalni, przygotowałam dla was pyszny obiad.

   Posiłek upłynął w przyjemnej atmosferze, chociaż bardzo żałuję, że tata jest na urlopie u wujka Julia i nie mogę z nim pogadać.
Musiałem jeszcze powiadomić Unaia i porozmawiać z Juliem, ale chwilowo nie miałem czasu, żeby wybrać się do Las Palmas.
    Pod wieczór zapakowałem śpiącego Iago do fotelika i razem ruszyliśmy w drogę na przedmieścia Madrytu, gdzie dalej mieszkałem. Zdziwiłem się, że światła w całym domu były pozapalane.
Sara miała przebywać gdzieś ze znajomymi i szczerze mówiąc nie bardzo mnie to interesowało. Słowa mamy dały mi wiele do myślenia, musiałem to wszystko skonsultować jeszcze z moimi prawnikami.
    Zaabsorbowany własnymi przemyśleniami, nie zauważyłem że w progu czeka na mnie Sara ubrana jedynie w połyskującą, kusą sukienkę. Po ciąży nie było już ani śladu, jak zwykle była bardzo seksowna a teraz odniosłem wrażenie, że czegoś ode mnie chce.
    - Kochanie, wróciłam z sanatorium.- wyszeptała umalowanymi na karminowo ustami. - Stęskniłeś się za mną?
    - Nie zapytasz o naszego synka?- wskazałem na Iago śpiącego w nosidełku.
Sara rzuciła spojrzenie na chłopca, tak jakby wcale nie interesowało ją nasze dziecko. Krew się we mnie zagotowała, ale nie dałem po sobie nic poznać. Wszedłem do domu kierując się wprost do pokoiku syna.
     Przebrałem malca na śpiąco, kładąc go do łóżeczka z jego ukochanym niedźwiadkiem. Sara spoglądała na wszystko stojąc w drzwiach. Gdy byłem pewny, że Iago się nie obudzi wyminąłem ją idąc wprost do sypialni. Potrzebowałem się napić. Nalałem sobie sporą porcję whisky.
    - Iker, co się dzieje?- partnerka położyła dłoń na moim ramieniu. - Jestem już niemal zdrowa, będziemy mogli stworzyć rodzinę, wziąć ślub...
    - Czy ty siebie słyszysz?- syknąłem strącając jej dłoń z mojego ramienia, tak jakby była obrzydliwym pająkiem. - Rodzinę? Nie zauważyłaś, że jesteśmy razem od czterech lat a nasz syn ma siedem miesięcy? Dopiero teraz chcesz tworzyć rodzinę, po tylu miesiącach olewania jego i mnie?
Zielone oczy Sary zalśniły złością a jej usta zacisnęły się w cienką kreskę.
    - Byłam chora! Miałam depresję poporodową a ty co zrobiłeś rok temu? Zegziłeś się z własną kuzynką pod nosem jej dziadka, chociaż nasz związek był jeszcze do uratowania. Wybaczyłam ci!
    - Zerwaliśmy i doskonale wiesz, że nigdy bym do ciebie nie wrócił, gdyby nie Iago. Nie mydl mi oczu swoją depresją. Tego zaburzenia nie leczy się herą i drinkami, byłem frajerem, że dałem ci się wodzić przez siedem miesięcy. Ty nie kochasz Iago, nie ma naszej rodziny rozumiesz? To ja na przemian z nianiami i moją matką opiekujemy się nim, chodzimy do lekarza, dbamy o to by był szczęśliwym dzieckiem. Ty masz to wszystko w dupie!
    - Nie rzucisz mnie...- syknęła jadowicie. - Nie zostawisz mnie, bo zabiorę ci Iago.
    - Żaden sąd nie odda dziecka ćpunce.
    - Mam kontakty!
    - Nie interesuje mnie co masz i z kim to załatwiasz. Masz w tym momencie opuścić mój dom i zabrać wszystkie swoje rzeczy.
    - Zabiorę Iago! zagroziła.
Złapałem ją za rękę.
    - Jeśli zabierzesz Iago, zniszczę cię Saro. Wiesz, że jestem do tego zdolny.
    - Nie ośmielisz się!- wyrwała się z mojego uścisku. - Jesteś na to za słaby, każdy może tobą manipulować. Popatrz na Nevę, rzuciła cię przeze mnie a nawet nie walczyłeś o nią. Jesteś słabeuszem bez ambicji. I co głupio ci teraz? Gdzie się podziała miłość twojego życia, twoja ukochana Neva? Poszukała sobie innego?
    - Wyjdź!- ryknąłem.
    - Boli cię Santo? Boli cię, że nie masz ukochanej a ja mogę odebrać ci ukochanego syna?
Myślałem, że ją zamorduję.
    - Neva nadal jest w moim życiu Saro. Myślałem, że powiem ci to w kulturalniejszy sposób, ale jak widać się nie da. Mam z Nevą córkę i na dniach możesz spodziewać się mojego oświadczenia w tej sprawie.
Twarz Sary przybrała kolor bladozielony a jej oczy pałały furią i gniewem. Gdyby mogła, wzrokiem zabiłaby mnie na miejscu.
    - Kłamiesz!
    - Nie kłamię.
    - Jeśli uznasz tego bachora, zniszczę cię totalnie. Nie będziesz miał życia w Madrycie, Real się od ciebie odwróci. Mam zamożnych...
    - Truj sobie dalej. Nie zależy mi już na Madrycie. Przenoszę się do Espańolu, żeby być bliżej mojej córki i zabieram ze sobą Iago. Żaden sąd nie odda ci dziecka.
    - Chcesz być blisko tej dziwki!
    - Zabieraj łachy i wypad, będziemy kontaktować się przez prawników. - zabrałem jej walizkę, leżącą na środku pokoju.
    Wywaliłem ją za drzwi a potem wyprosiłem drącą się  wniebogłosy Sarę, zatrzaskując za nią drzwi. Jej krzyki unosiły się po okolicy jeszcze jakiś czas, ale potem widziałem jak wsiada do taksówki i odjeżdża w stronę centrum.


Neva


    Bomba wybuchła dzień po wyjeździe Ikera. Prasa brukowa dotarła jakoś do mojego romansu z Ikerem i opisywała Julię jako owoc zdrady narzeczeńskiej. Musiałam odłożyć wszystkie spotkania z kontrahentami dziadka na Katalonię i zamknąć się w domu. Fabs i Lia byli ze mną przez cały czas a z głodu nie umarliśmy dzięki uprzejmości jego rodziców, którzy zrobili nam zapasy, jakby Hiszpanię nawiedziła zima stulecia.
    Obiad zjedliśmy rozmawiając o jakiś kompletnych pierdołach, zupełnie nie związanych z moją obecną sytuacją.  Potem, gdy dziewczynki ułożyły się na popołudniową drzemkę obejrzeliśmy na dvd komedię. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym nie miała koło siebie tak wspaniałej osoby, jaką jest Cesc. Ten facet był mi droższy niż moja rodzona matka, która od czasu narodzin wnuczki widziała ją tylko raz.
    Ojciec tłumaczył to, niechęcią do Europy i zajętościami w klubie oraz organizacjach charytatywnych, ale ja wiedziałam swoje.
Wieczorem Cesc zabrał córkę idąc w stronę swojego apartamentu, mała była już tak śpiąca, że ledwo stała na pucołowatych nóżkach.
     Zamknęłam się w mieszkaniu na cztery spusty, chcąc mieć chwilę spokoju, żeby zebrać myśli i zastanowić się co dalej.
 
     Iker od dwóch dni nie odezwał się wcale, nie wysłał nawet smsa. Było mi trochę głupio, bo sama nie chciałam do niego dzwonić. Poszłam do pokoiku dziecinnego, gdzie Julia właśnie otwierała zaspane oczka. Jej okrągła buźka przypominała mi zdjęcia Ikera z dzieciństwa, które miał w albumie dziadek. Oprócz moich błękitnych oczu, które oczywiście mogą jej się zmienić, była małą, dziewczęcą wersją swojego ojca.      Wyciągnęłam do nie ręce w chwili, gdy usteczka wygięły jej się w podkówkę, oznajmiając mamusi, że coś jej nie pasuje. Zabrałam ją na ręce, kierując się do łazienki w której wcześniej przygotowałam wszystko do kąpieli. Julia rozpłakała się, gdy nalewałam wody do jej dziecinnej wanienki, ale szybko się uspokoiła gdy zaczęłam ją rozbierać. Uwielbiała kąpiele, rozchlapując wodę na wszystkie możliwe kierunki.
Nie mogłam się doczekać, kiedy będzie większa i zabiorę ją nad Ocean w posiadłości dziadka.
    Namydlając pucołowate ciałko mojej córki, myślałam też o Ikerze. Nie potrafiłam przestać rozważać tego, co powiedział mi po naszym pocałunku. Powiedział, że mnie kocha, ale to wyznanie nie niosło ze sobą szczęścia. Ja też go kochałam, ale nie chciało mi to przejść przez gardło. Nie możemy być razem, zbyt wiele się wydarzyło i za dużo przeszkód musielibyśmy pokonać.
    Wyjęłam Julię z wanny, opatuliłam puchowym ręcznikiem, niosąc do jej pokoju. Przebrana w czystą pieluchę, śpioszki w żabki z butelką w buzi dała się ukołysać do snu.
Włączyłam elektroniczną nianię, wychodząc z królestwa mojego bobasa na paluszkach. Nie zdążyłam nawet usiąść, gdy dzwonek do drzwi oznajmił przybycie gości. Podeszłam do drzwi z ciężkim sercem, modliłam się, żeby po drugiej stronie nie stał jakiś koleś z wielkim obiektywem.
    Jak wielkie musiało być moje zaskoczenie, gdy po drugiej stronie drzwi ujrzałam Ikera niosącego na rękach śpiące niemowlę opatulone błękitnym kocykiem.
    - Dobry wieczór. - Iker uśmiechnął się do mnie a jego oczy taksowały mnie od góry do dołu. - Możemy wejść?
Zablokowało mnie na jakiś czas, ale zaraz odzyskałam równowagę, wpuszczając ich do środka. Iker zaniósł Iago na kanapę na której ułożył go, wsuwając mu pod główkę jedną z poduszek. Na koniec przykrył go kocykiem a potem odwrócił się do mnie.
Uśmiechał się i zupełnie nie wiedziałam co mam robić.


Iker

   Nie wytrzymałem w Madrycie, tęsknota za Nevą i Julią stała się nie do wytrzymania. W dzień po wyrzuceniu Sary z domu w prasie ukazała się informacja o moich zdradach i dziecku z inną kobietą.
    Nie zastanawiałem się długo, zabukowałem bilet na najbliższy lot do Barcelony dla siebie i Iago. Musiałem nabrać dystansu do wszystkiego a wiedziałem, że nie będę tego mógł zrobić w epicentrum afery- czyli Madrycie.  Mogłem zostawić Iago u mamy, ale w takiej chwili, gdy Sara grozi mi odebraniem syna, chciałem mieć go cały czas przy sobie. Wiedziałem, że Neva nie wyrzuci nas z domu i razem zastanowimy się nad przyszłością. Podjąłem decyzję o przenosinach do Espańolu. Chcę być blisko rodziny, nawet za cenę odejścia z ukochanego klubu.
Teraz stałem na przeciwko kobiety z którą łączyło mnie tak piękne a zarazem bolesne uczucie.
    - Jesteś zła?- zapytałem na wstępie.
    - Dlaczego mam być zła? Powiedziałam, że możesz spotykać się z Julią kiedy tylko zechcesz. Nie przewidziałam godzin nocnych, ale zawsze będziesz tu mile widziany.- powiedziała spokojnie. - Zaproszenie również obejmuje Iago. - spojrzała z czułością na mojego syna, tak patrzy kochająca matka. Poczułem ukłucie żalu, że mój synek nigdy nie zazna miłości Sary.
    - Rzuciłem Sarę. - odpowiedziałem znienacka.
Neva zbladła.
    - Czy to przez nas?- zapytała drżącym głosem. - To ma coś wspólnego z twoim ostatnim wyznaniem?
Podszedłem do niej, biorąc jej drżące ręce w swoje pewne jak nigdy wcześniej na żadnym meczu.
    - Masz na myśli, czy zerwałem z Sarą bo kocham ciebie? - zapytałem ostrożnie.
Potwierdziła skinieniem głowy a ja przysunąłem się do niej bliżej.
    - Kocham cię Nevo, kochałem cię już wtedy gdy mnie zostawiłaś a ja dowiedziałem się o ciąży Sary. Nigdy bym się z nią nie związał, gdybyś ode mnie nie odeszła i gdybym nie był takim idiotą, żeby uwierzyć twojej matce. - delikatnie dotknąłem jej policzka.
    - Przestań...- jęknęła poddając się mojej pieszczocie. - Nie możesz rozwalać rodziny ze względu na nasz...na to, że mamy razem dziecko.
Chwila czułości prysnęła jak bańka mydlana. Odsunąłem się od niej podchodząc do śpiącego Iago.
    - Zerwałem z Sarą bo to co nas łączyło nie można było już nazwać związkiem. Nie byliśmy ze sobą od poczęcia Iago a ona nigdy nie wyraziła chęci zajmowania się naszym chłopcem. Na początku myśleliśmy, że to depresja, że potem pokocha go tak jak ja pokochałem odkąd pierwszy raz ujrzałem jego pomarszczoną buzię. Iago będzie musiał nauczyć się żyć bez matki, dla której jest tylko kartą przetargową w wojnie o mój majątek i sławę w kolorowej prasie.
    - To jej syn, jak może odrzucać coś tak wspaniałego jak macierzyństwo?- Neva podeszła do Iago, głaszcząc go po główce. - Jest taki słodki i niewinny. Przepraszam Iker.
    - To już nie ma znaczenia, ważne że znalazłem ciebie i Julię i będę mógł być dla niej prawdziwym ojcem. - uśmiechnąłem się słabo.
    - Jesteś wspaniałym tatą. - dodała mi otuchy. - Jeśli chcesz, możecie z Iago zostać u nas ile tylko chcecie. W szafie mam składane łóżeczko, które można zabierać w podróż, wyciągniemy drugi materacyk i wstawimy je do pokoju Julii. Druga sypialnia jest do twojej dyspozycji. - powiedziawszy to poszła poszukać łóżeczka i materacyka, ja zaś zostałem z budzącym się Iago.
    Wspólnymi siłami udało nam się rozłożyć łóżeczko, wstawić do niego materacyk i nakryć świeżą, dziecinną pościelą. Wykąpałem Iago w wanience Julii a potem utuliłem do snu. Przez chwilę przyglądałem się obu moim dzieciom. Wzruszyłem się, bo naszła mnie nieoczekiwana i kusząca myśl, że tak mogłoby być zawsze. Iago i Julia mogliby wychowywać się razem jak prawdziwe rodzeństwo. Gdyby tylko było to możliwe...
    Neva skryła się w swojej sypialni, wcześniej pokazując mi gdzie ja mam spać. Nie bawiłem się w rozpakowanie rzeczy, wsunąłem torbę pod łóżko a sam poszedłem wziąć zimny prysznic. Potem runąłem na łóżko czekając, aż zmorzy mnie sen.


Neva

    Leżałam na łóżku świadoma, że za ścianą leży mężczyzna mojego życia a ja nie mam prawa do jego uczucia. Świadomość, że Sara nie kocha ani Ikera ani Iago nie zamazywała mojego poczucia winy. Nie chciałam być tą, która rujnuje wszystko dookoła, ale też nie mogłam całe życie utożsamiać się z męczeństwem.
    Kocham go i cierpię, gdy muszę nieudolnie udawać. Kolejne minuty przechodziły w kwadransy, godziny a ja wciąż nie mogłam uspokoić galopujących myśli. Poczucie winy mieszało się z odwagą i na odwrót. W końcu nie wytrzymałam, musiałam wyjść na taras, pomyśleć i ochłodzić rozgrzaną od rozważań głowę. Nie dotarłam jednak na świeże powietrze bo ledwie otworzyłam drzwi na korytarz w progu mojej sypialni zastałam Ikera.
    - Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona.
    - Tak dłużej być nie może, Nevo. - powiedział  gorąco a potem przyciągnął mnie gwałtownie do siebie. Przez chwilę mierzył mnie pożądliwym wzrokiem a jego gorące ręce pieściły nagą skórę moich ramion.
    - Nie możemy. - zdołałam wykrztusić, ale moje błaganie umilkło pod jego wargami. Dłonie wcześniej pieszczące ramiona, objęły mnie w pasie niczym żelazna obręcz. Zarzuciłam mu ręce na ramiona a on uniósł mnie w górę, wchodząc do sypialni. Zamknął drzwi lekkim kopniakiem, na tyle cichym, że nie narobił hałasu.
    Oderwaliśmy się od siebie a ja wykorzystałam ten moment, żeby zaprotestować. Chciałam go odepchnąć zanim będzie za późno i spalimy za sobą wszystkie mosty. Iker nie pozwolił mi na to, jeszcze nigdy nie widziałam go tak podnieconego i zdesperowanego, nie dbającego o to co będzie gdy ockniemy się po pieszczotach.
    Trzymał mnie w objęciach a ja całą sobą chłonęłam ciepło jego ciała i dotyk rąk, które nieskończenie wolno pozbywały się mojej satynowej koszulki, pieszcząc przy tym obnażaną skórę. Gdy stałam przed nim naga, zniżył głowę do moich piersi całując i pieszcząc, aż ugięły się pode mną nogi. Wtedy ułożył mnie na chłodnej pościeli, sam zaś pozbył się spodenek, rzucając je w odległy kąt sypialni.
    Pochylił się nad moim zarumienionym ciałem, pieszcząc mnie powolnymi, wilgotnymi i piekielnie cierpliwymi pocałunkami, podczas gdy ja wiłam się pod przeszywana coraz to silniejszą falą pożądania. Gdy jego język ponownie dotknął moich piersi z niemym westchnieniem wygięłam się w łuk, pragnąc by jego usta nigdy nie przestawały. Jego dłonie dalej odkrywały moje ciało, tak jakby uczyły się go na nowo.
Przerwał pieszczotę unosząc głowę, jego oczy lśniły w blasku księżyca, którego blade i chłodne światło sączyło się przez okno.
    - Dotknij mnie. - szepnął drżącym głosem.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, pieszcząc włosy na karku. Przetoczyłam się na niego obdarzając go śmiałymi pocałunkami a moje włosy pieściły jego klatkę piersiową. Iker leżał pode mną drżąc przy każdym pocałunku, który składałam na jego ciele. Moje usta w końcu dotarły do jego spragnionych warg, najpierw pieściły go delikatnie a potem pogłębiliśmy pocałunek, przerywając go po nieskończenie długiej chwili, by zaczerpnąć powietrza. Iker uniósł mnie z powrotem kładąc na pościeli, sam zaś rozdzielił moje drżące uda. Rozłożył ramiona pomiędzy moją głową, opierając się na nich uniósł się nade mną w oczekiwaniu.
    - Na pewno tego chcesz?- zapytał z namaszczeniem.
Zdołałam wykrztusić tylko ciche:
    - Tak.
    A potem czułam jak wsuwa się we mnie, wypełniając mnie od środka sobą. Na chwilę oboje zamarliśmy patrząc na siebie a potem przestaliśmy myśleć. Iker poruszał się we mnie a ja zarzucając mu ręce na szyję, dostosowywałam się do jego rytmu. Każdy nerw w moim ciele, domagał się pchnięcia, które przyniosłoby mi ulgę.
    - Neva...- szepnął drżący z wysiłku, gdy razem wirowaliśmy w odwiecznym tańcu pożądania. - Moja, słodka Neva.
    - Nie przestawaj...- wykrztusiłam a potem już nic nie miało znaczenia. Całowaliśmy się z cicha pojekując, aż razem dotarliśmy na szczyt rozkoszy a potem leżeliśmy wykończeni i nasyceni.

   Ułożyłam się na ramieniu kochanka palcami kreśląc wzory na rozgrzanej fakturze jego skóry. Bawił się moimi włosami, przesypując je pomiędzy palcami. Zegar na komodzie wskazywał trzecią, przerywał monotonię nocy cichym tykaniem.
    - Kocham cię. - wypowiedziałam w końcu te dwa magiczne słowa, czując jak słone łzy skapują mi z oczu na jego tors. - Kocham cię tak bardzo, że nie wyobrażam sobie bez ciebie życia! - rozpłakałam się jak dziecko.
    Ukochany usiadł, opierając się o ramę łóżka, przyciągając mnie do siebie i całując delikatnie w drżące i słone od łez usta.
    - Ja ciebie też kocham, Nevo i nie zrezygnuje z ciebie!- wyznał żarliwie.
    - Wiesz, że to będzie ciężka walka. Sara nie da nam życia, będzie chciała odebrać ci Iago i zniszczyć twoją karierę.
    - Nie oddam jej syna i będę walczył o nasze szczęście, nawet za cenę kariery. - po tych słowach pokazał mi jeszcze raz jak wielka jest siła naszej miłości
. Zasnęliśmy wtuleni w siebie z myślą, że batalia o nasze szczęście dopiero się zaczyna.





____________________________________________________________________________
Witajcie! 
Fabuła tego rozdziału chodziła za mną już od kilku dni, aż w końcu znalazłam czas, żeby ją opisać. Przeczytawszy zarumieniłam się ze wstydu, ale nie chcę tego kasować. Zostawiam Wam do oceny, mając nadzieję, że jednak nie wyszła mi z tego niestrawna szmira. 

Mojemu kochanemu Ikerowi urodził się synek Martin. Lubię polski odpowiednik tego imienia i bardzo się cieszę, że Santo doczekał się potomka w świecie realnym, chociaż mamusia Martina wywołuje we mnie tylko mdłości. 
Ikerze gratuluję! 
                                                                             Fiolka :)

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział XVI




Iker


    Wieść o tym, że mam córkę kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi. Już samo ponowne spotkanie z Nevą, było dla mnie ogromnym szokiem, potem jej wyznanie, że jest dziewczyną Fabregasa ,a na samym końcu poznanie Julii.
    W czasie ciąży Sary przeczytałem gdzieś, że kobieta kocha dziecko od początku, nosząc je dziewięć miesięcy w swoim łonie a facet dopiero uczy się miłości do niego. Ja pokochałem Julię od pierwszej chwili, gdy ujrzałem jej malutkie ciałko w łóżeczku. Myśl, że była owocem związku mojego i Nevy jeszcze bardziej utwierdzała mnie w tym uczuciu.
    Wyszedłem od kuzynki, bo wiedziałem że gdybym tam został to posypałyby się wióry. Byłem tak wzburzony, że najchętniej rozerwałbym na strzępy pierwszą napotkaną przez siebie osobę.
Jak ona mogła mi to zrobić? To pytanie cały czas kotłowało się w mojej głowie a wszystko inne zostało zepchnięte na boczny tor.
    Jakiś czas błąkałem się po San Andre, myśląc wnikliwie o tym co teraz powinienem zrobić. Mam dwójkę dzieci i każde ma inną matkę. Jedna w ogóle nim się nie interesuje, a druga dla jego dobra zataiła kim jest jego ojciec.
    Czy ja naprawdę jestem jakimś popapranym idiotą, że to wszystko mnie spotyka? Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk iphone'a, który bezlitośnie przypominał mi o spowijającej mnie rzeczywistości.
Z niechęcią spojrzałem na wyświetlacz na którym pojawiła się uśmiechnięta twarz Sergio.
Automatycznie nacisnąłem zieloną słuchawkę, przykładając aparat do ucha. To był błąd, bo zanim zdążyłem się odezwać z drugiej strony linii posypały się oskarżycielskie słowa.
    - Kurwa Iker gdzie ty się włóczysz? - ryknął mój przyjaciel. - Xabi już chciał dzwonić do szpitala albo na wytrzeźwieniówkę.
    - Byłem u Nevy. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Ramos westchnął potężnie.
    - Po jaką cholerę? - zapytał ze złością. W tle słychać było spokojny głos Xabiera, który tonował Sergia. - Ona chodzi z Fabsem.
    - Ona urodziła dziecko. - parsknąłem w słuchawkę. - Moje dziecko!
Po drugiej stronie nastąpiła cisza.
    - Gdzie jesteś?- zapytał Sergio.
    - W San Andre.
    - Podaj nam adres za jakiś czas tam będziemy.
    - Jak chcecie.
    - Iker. - rzekł Ramos.- Trzymaj się jakoś stary, zaraz z Alonsem do ciebie przyjedziemy.
    - Czekam.- rozłączyłem się wpatrując się przed siebie.


Neva


    Odkąd Iker opuścił moje mieszkanie bez przerwy płakałam, robiąc przerwę na nakarmienie i uśpienie Julii.
W takim stanie zastał mnie Cesc, który przyszedł sprawdzić co u mnie słychać. Lia spała dzisiaj u jego rodziców.
Siedziałam na kanapie a wokół mnie piętrzył się stos brudnych chusteczek. Wyglądałam jak kompletna sierota a moje serce było jedną, wielką piekącą raną. Jak mogłam być taką idiotką?
    - Czego płaczesz?- Cesc nie bawił się w uprzejmości od razu przeszedł do rzeczy.
    - I...Iker tutaj był. Dowiedział się o Julii!- załkałam jąkając się. - On mi nigdy tego nie wybaczy!
Fabregas usiadł obok, obejmując mnie zdrowym ramieniem. Wtuliłam się w niego, szukając pocieszenia i przyjacielskiej rady. Po chwili mój płacz zmalał do delikatnego chlipania w jego koszulę a potem ulgę.
    - Jak już skończyłaś to coś ci powiem. - odsunął się ode mnie, tak żeby patrzeć wprost w moje załzawione oczy. - Iker musi sobie z tym jakoś dać radę i wszystko poukładać. Sama wiesz, że zarówno ty jak i Sara dałyście mu dzieci, które on będzie kochał tak samo. Problem w tym, że czuje się zraniony bo zataiłaś przed nim prawdę. Wiem, że miałaś ku temu powód, nie twierdzę że postąpiłaś kompletnie źle, bo w chwili kiedy dowiedziałaś się o ciąży on był na powrót z Carbonero. Teraz z tego co wiem dusi się w tym związku. Casillas też nie jest kryształowy, bo jeśli coś do ciebie czuł to mógł cię odszukać, ale nie zazdroszczę mu tej sytuacji. Cokolwiek by nie zrobił, zawsze ktoś będzie poszkodowany. W dodatku jesteście rodziną ze znanym nazwiskiem a to komplikuje całą sprawę. Jedno jest pewne, musicie jakoś dojść do porozumienia. - zakończył swój monolog pocieszającym uśmiechem.
Smarknęłam w  chusteczkę.
    - Nie będę mu zabraniała spotkań z Julią, ale boje się jak na to wszystko zareaguje Sara. - powiedziałam z obawą. - Nie chcę, żeby moje dziecko miało kontakt z tą wiedźmą. Zanim mieliśmy z Ikerem romans traktowała go jak zło konieczne a gdy z nią zerwał wtedy dopiero zrozumiała co straciła.
    - Carbonero jest interesowną suką, ale to jego partnerka i matka Iago. Musicie dojść do jakiegoś porozumienia dla dobra dzieci. Każde z nich ma takie same prawo do posiadania ojca a Iker powinien mieć wpływ na ich wychowanie. No i są rodzeństwem. Lia nie ma kontaktu z dziećmi Danielli, dlatego tak ważne są dla mnie relacje z tobą i Julią.
    - Dziękucię ci.- pocałowałam go w policzek a on objął mnie niczym brat, młodszą siostrę.

    Chyba zastępowałam mu Carlotę, która przeprowadziła się do Brazylii i z Ceskiem spotykali się tylko na święta i wakacje.
Resztę wieczoru spędziliśmy oglądając jakąś durną komedię romantyczną na której oboje zasnęliśmy.
Cieszyłam się, że jest przy mnie ktoś taki jak Cesc i w każdej chwili mogę się komuś wypłakać. To co zrobiłam Ikerowi dręczyło mnie cały czas, ale nie mogę cofnąć czasu, muszę dać mu szansę na pokochanie naszej córeczki. Tak będzie dla nich obojga najlepiej, ja jakoś zniosę jego widok. Będę musiała oszukać swoje biedne serce, że już nic do niego nie czuję.


Iker

    Po półgodzinie parkowych refleksji w końcu pojawili się Ramos, Xabi i Villa. Brakowało tylko Fabregasa, ale jego w tym momencie nie miałem ochoty oglądać. Sam fakt, że znał moje dziecko od urodzenia i przebywał z Nevą, wywoływał u mnie dziką zazdrość.
    - Wyglądasz jak parkowy żul.- skomentował Ramos, patrząc na mnie przenikliwymi oczyma.
Villa i Xabi usiedli po obu moich bokach, klepiąc mnie pocieszająco po plecach. Ramos zawsze potrafił postawić mnie do pionu, ale dzisiaj jedyne na co miałem ochotę, to stoczyć się z Mont Blanc a potem zachlać na śmierć.
    - Odpieprz się Ramos. Cierpię!
    - Cierpisz wódą?- zapytał.
    - O co chodzi z twoim dzieckiem?- do rozmowy włączył się Alonso.
Spojrzałem na niego przekrwionymi oczami.
    - Miałem romans z Nevą.
    - Przecież to twoja kuzynka. - Villa patrzył na mnie jak na debila.
    - Są daleką rodziną.- odpowiedział Sergio. - Mów dalej.
    - Mieliśmy romans na Kararach w domu jej dziadka.
    - A Sara? Nie spodziewałem się po tobie zdrad, Santo. - Xabi pokręcił głową.
    - Możecie nie wcinać się do rozmowy? - warknąłem.- Zerwałem z Sarą a potem przespałem się z Nevą. Nie chciała być moją kochanką, ale coś do siebie poczuliśmy i może przerodziłoby się to w poważny związek, gdyby Sara nie przyszła do niej z informacją o ciąży. Neva uciekła do Stanów, co potem okazało się kłamstwem jej matki. Tak naprawdę wyjechała do Barcelony, żeby tam urodzić moje dziecko. Rozumiecie babską logikę? Zataiła przede mną, że mam córkę! Co to za nieczuła kobieta?!
    - Nie chce nic mówić stary, ale skąd masz pewność, że odchodząc od ciebie wiedziała o ciąży?- słusznie zauważył Xabi. - Mogła dowiedzieć się później.
    - Dlaczego mi nie powiedziała?- jęknąłem. - Miałem prawo wiedzieć!
    - Ponieważ zapyliłeś Carbonero i nie chciała być tą złą, która wpieprzyła się w twój związek z Sarunią? Doskonale wiesz, że Carbonero z zemsty może zniszczyć każdego, tym bardziej kobietę która ukradła jej Świętego!- dodał Villa.
    - Poza tym media by was wszystkich zjadły, co za tym idzie Flo dostałby apopleksji.
    - A co mnie obchodzi Flo? Kurwa czy wy to ogarniacie?! Ona zataiła przede mną, że mamy dziecko! To nie jest błahostka, nie mówiąc już o tym, że zostawiła mnie jak plastikowy kubek po kawie!
    - Wyluzuj Casillas. Czasu nie cofniesz a teraz powinieneś żyć z Nevą w zgodzie i ułożyć sobie z nią jakoś stosunki. Chociaż z jedną matką swojej progenitury żyj w zgodzie, bo z Carbonero nigdy się nie dogadasz. Dalej będziesz przymykał oko na jej puszczanie się i ćpanie? - Sergio był bezlitosny.
    - Skąd wiesz, że ćpa?- zapytałem wzburzony.
    - Odnoszę wrażenie, że cały Madryt o tym huczy. - wtrącił się Villa. - Powinieneś podziękować jej za współpracę i zająć się swoimi dziećmi.
    - Iago to jest syn.
    - Ale ty go wychowujesz na zmianę z nianiami i babcią. Skoro imprezy i ćpanie jest dla niej ważniejsze od małego, to powinieneś twardo postawić sprawę. - dodał Xabi. - Dziecko potrzebuje stabilizacji i spokoju a Sarze odpieprzyło totalnie.
    - Oni mają rację Santo.
    - Wiem. - schowałem twarz w dłoniach. To wszystko powoli zaczynało mnie przerastać, czułem się jak tonący człowiek, systematycznie zalewany przez piętrzące się fale.
    - Chodź do hotelu, wymyjesz się i prześpisz a potem przemyślisz to wszystko na trzeźwo.- Sergio ruszył w stronę samochodu.




Neva


    Iker pojawił się w moim mieszkaniu następnego dnia, niosąc pod pachą wielkiego, pluszowego niedźwiadka z czerwoną kokardką u szyi.
Wiedziałam, że przyjdzie i celowo zadzwoniłam do Marii, żeby dzisiaj nie przychodziła do Julii. Mała Fabregasówna była u dziadków, więc niania nie musiała fatygować się, żeby przyjeżdżać do miasta.
Sama zadzwoniłam do hotelu, że dzisiaj się nie pojawię a większość spraw załatwię w domu. Nie miałam jednak ochoty na sprawdzanie tabelek i wykresów, ani tysięcznym odbieraniu telefonu od zagranicznych partnerów dziadka.
    Wyszłam z pokoju, gdy Casillas przebywał z naszym dzieckiem, ale co jakiś czas chyłkiem zaglądałam tam, żeby zobaczyć ich dwoje.
Płacz dławił mnie w gardle a serce ściskało się w bolesnym skurczy, gdy obserwowałam jak Iker bierze na ręce moją malutką kruszynkę, całuje ją w czułko i szepcze ojcowskie czułości. Widok ojca i jego małej córeczki każdego mógł zbić z pantałyku, ale mnie rozwalił totalnie.
    Miałam okropne wyrzuty sumienia i nie potrafiłam znaleźć słów usprawiedliwienia dla tego, co zrobiłam Ikerowi.
Wyszłam stamtąd kierując się do swojego gabinetu, żeby zawalić się robotą i nie myśleć o tym, że za ścianą mężczyzna mojego życia, opiekuje się naszym dzieckiem.
    Po godzinie głowa bolała mnie, jakby ktoś przyłożył w nią czymś ciężkim. Na wpółleżałam oparta głową o zawalone papierzyskami biurko, czując jak po policzkach płyną mi łzy. Rozkleilam się jak typowa płaczka.
    Nie zauważyłam nawet, że od jakiegoś czasu nie byłam w gabinecie sama. Gdy podniosłam głowę, przez kurtynę spływających łez, dojrzałam sylwetkę Ikera, który stał w progu obserwując mnie.
Spodziewałam się po nim tłumionej złości i tego, że znowu na mnie nawrzeszczy, ale tak się nie stało. Bez słowa podszedł do biurka przy którym nadal siedziałam, złapał moje ręce i pomógł wstać. Z bliska dostrzegłam jego twarz na której malowały się skrajne emocje, ale nie było w niej gniewu.
Smutek i nadzieja, tak mogłabym określić jego uczucia.
    - Iker, przepraszam. - miałam ochotę paść mu do stóp i błagać o wybaczenie. - Zrobiłam ci okropne świństwo, nigdy sobie tego nie wybaczę.
Bez słowa objął mnie, przyciskając do swojej szerokiej piersi.
    - Cicho. - pogłaskał mnie po włosach. - Musimy porozmawiać Nevo.
Zaprowadził mnie do kanapy w rogu pokoju a gdy usiedliśmy zaczęła się najtrudniejsza rozmowa w moim życiu.
    - Możesz spotykać Julię, kiedy tylko będziesz miał ochotę. - szepnęłam nieco piskliwie.
Spojrzał na mnie smutnie.
    - Chciałbym dać Julii moje...- uśmiechnął się lekko.- Nasze wspólne nazwisko i uznać ją publicznie jako naszą córkę. Mówię ci o tym, bo musimy zdawać sobie sprawę, że media nas zjedzą.
    - A co z Sarą?- zapytałam gorzko. - Ona ci tego nie wybaczy.
Na jego twarzy nie drgnął ani jeden mięsień.
    - Będzie musiała nauczyć się z tym żyć, nigdy więcej nie opuszczę swojego dziecka. Julia jest dla mnie tak samo ważna, jak Iago. Oboje są moimi dziećmi i chciałbym, żeby wychowywały się razem.
    - Iker, ja nie wrócę do Madrytu. - powiedziałam.- Wiem, że to egoistyczne, ale nie chcę spotykać się z Sarą.
    - Zupełnie cię rozumiem, myślę że jakoś uda nam się wszystko pogodzić. Mam pewien plan, ale na razie nie chciałbym zdradzać ci szczegółów.
   
    Przytaknęłam zgadzając się z jego decyzją.  Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na siebie z tęsknotą w oczach. Uświadomiłam sobie, że życie obok Ikera i niemożność bycia z nim, będzie moją życiową drogą krzyżową.
    Widok jego z Sarą był dla mnie najgorszą torturą a świadomość, że z nią tworzy rodzinę a ja jestem tylko eks kochanką i daleką kuzynką, był solą na niezabliźnione rany.
Po dłuższej chwili, gdy chciałam wstać i pójść sprawdzić co z Julią, Iker niespodziewanie złapał mnie za rękę.
    Jego ciepła dłoń, trzymała moją mocno i pewnie, tak jakby chciał mnie zatrzymać. Wstał pociągając mnie do góry a potem bez słowa pocałował w usta. Dotyk jego ciepłych warg był dla mnie jak narkotyk, który odstawiłam dawno temu a teraz znowu popadałam w nałóg. W jego pieszczocie nie było już gniewu, tak jak poprzedniego dnia, kiedy rzucił się na mnie jak wygłodniałe zwierze. Dzisiaj całował mnie delikatnie i z czułością, od której kręciło mi się w głowie. Przenieśliśmy się znów na Wyspy Kanaryjskie i znowu odżywało nasze uczucie.
    Uczucie, które dawno powinno zniknąć pod gruzami naszego krótkiego związku.
Niechętnie oderwałam się od jego ust, powstrzymując się, żeby nie zacząć wyć z żałości.
     - Wiesz, że to niemożliwe. - szepnęłam przez ściśnięte gardło.
Przytaknął skinieniem.
    - Wiem...ale nie mogę ci obiecać, że od dzisiaj to się nie powtórzy. - dotknął dłonią mojego policzka. - Kocham cię Nevo, zawsze cię kochałem i nigdy nie przestanę. - powiedziawszy to wyszedł z cicha, zostawiając mnie z tym wyznaniem.


______________________________________________________________________________

W końcu przywiało mnie i tutaj. Nie wiem, jaka wyższa siła pomogła mi wyrobić się z rozdziałem przed Nowym Rokiem, ale bardzo jej dziękuję! I wenowi też, że w trudnej chwili się nie buntował i raczył wpaść. 
Mam nadzieję, że jeszcze tutaj zaglądacie, pomimo mojego skandalicznego opuszczenia! Życzę miłej lektury i tym, którym nie życzyłam Happy New Year...bo Mory Krisma(tak Ramosku piję do twojego angielskiego) już dawno za nami. 



                                                                               Buziole Fiolka :*

PS. Rozdział dedykuję Martinie, która wysłała mi wena do wanny ;) :D


czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział XV





Iker




    Neva, raczej nie spodziewała się tego, że zastanie mnie przy drzwiach do swojego mieszkania. W jej jasnych oczach lśnił strach i coś jeszcze, ale w tym momencie byłem tak bardzo wściekły, że to uczucie przesłaniało mi wszystko. Nawet ulgę, że w końcu mogłem ją zobaczyć i radość z tego spotkania.
    Miałem ochotę paść jej do stóp i błagać, żeby już nigdy ode mnie nie odchodziła i wróciła do Madrytu.
Możliwe, że gdybyśmy spotkali się w innych okolicznościach, tak właśnie bym postąpił, ale widziałem ją z Cescem. Z moim kolegą w dodatku, tuliła się do niego, całowała i powiedziała, że to jej narzeczony.
    - Musimy pogadać. - powtórzyłem już spokojniej, ale dalej gniew telepał mnie od środka.
    - O czym?- zapytała chłodno. - Wszystko wyjaśniłam ci w liście. Nie czytałeś?
    - Do cholery, Neva!- złapałem ją za dłoń w której trzymała klucze. Te upadły na marmurową podłogę z charakterystycznym brzękiem. Dłoń Nevy w uścisku mojej znieruchomiała a oczy mojej ukochanej wpatrywały się we mnie z niedowierzaniem.
    - Iker, puść. - jęknęła cicho.- To boli.
    Od razu rozluźniłem uścisk, schylając się po klucze. Wyręczyłem ją w otwieraniu drzwi, przepuszczając przodem do jej mieszkania.
    Z klatki schodowej przeszliśmy do szerokiego przedpokoju z którego schodziło się dwa schody niżej, do rozłożystego salonu połączonego z tarasem.
    Okno balkonowe było otwarte a jasno kremowa firanka podrygiwała w podmuchach wiatru. Cesc i Neva mieszkali na nowoczesnym osiedlu rodzinnym, niedaleko plaży. W powietrzu czuć było słonawą woń, która przypominała mi zapach Las Palmas. Miasta w którym narodziła się nasza miłość. Teraz jestem w Barcelonie w której bywam tylko w okresie, kiedy muszę walczyć o wynik boiskowy a teraz jestem tutaj, bo chcę znać prawdę.
    - Jeśli skończyłeś już kontemplować mój salon, to może dowiem się o czym chcesz ze mną rozmawiać?- Neva stanęła w wojowniczej pozie.  Z jej jasnych oczu biła pewność siebie i gniew.
Podszedłem bliżej, patrząc wprost w jej rozjarzone złością oczy.
    - Co tutaj robisz?- zapytałem bez ogródek. - Skąd znasz Cesca?
    - Mieszkam w Barcelonie i spotykam się z Ceskiem. Czy to jest prawnie zabronione? Czego chcesz Iker? Masz swoje życie, narzeczoną i synka.
    - Wiesz o Iago?- zapytałem.
    - A dlaczego mam nie wiedzieć? Czytam gazety. - parsknęła.- Jesteś w odróżnieniu ode mnie osobą medialną.
    - Dlaczego to zrobiłaś?- przysunąłem się do niej na tyle blisko, że czułem bijące od niej ciepło a także widziałem drżenie jej rąk. - Dlaczego mnie zostawiłaś?
Spojrzała na mnie z udręką.
    - Dobrze. Powiem ci, ale potem zostawisz mnie w spokoju.- westchnęła. - Kiedy pojechałeś na badania, te w dniu moich urodzin. Sara przyszła do mnie oznajmiając, że spodziewa się twojego dziecka. Jak według ciebie powinnam postąpić? Wpychać się pomiędzy dziecko a ciebie?
    - Mogłaś mi powiedzieć!- krzyknąłem z wyrzutem.- Jakoś byśmy to ułożyli. A co zrobiłaś?! Uciekłaś jak tchórz, zostawiając mnie samego! A kiedy cię szukałem, twoja matka interweniowała mówiąc, że wróciłaś do narzeczonego! Powiedz prawdę, nie było żadnego narzeczonego!- ryknąłem strasznym głosem.

    Po minie Nevy wiedziałem, że mam rację. Jej matka kłamała, zapewne na jej prośbę a ja jak idiota dałem się oszukać.
    - Matka sama wymyśliła tego narzeczonego.
    - A ty nie zaprzeczyłaś! Naprawdę tak bardzo ci na mnie nie zależało, że nie potrafiłaś powiedzieć mi prawdy? Jakim ty jesteś człowiekiem Neva? - jęknąłem odchodząc od niej.
    Stanąłem przodem do okna, nie chcąc patrzyć na jej piękną twarz. Na te oczy w których byłem zapatrzony i usta, które całowałem z miłością. Nie potrafiłem znieść bólu, który rozsadzał mnie od środka.
Nie zaufała mi a to w tej całej, popieprzonej sytuacji jest najgorsze.
    Słyszałem jak płacze i wychodzi z pokoju. Bez słowa pożegnania ruszyłem do drzwi, chcąc jak najszybciej znaleźć się z daleka od niej.
Drżącymi palcami wystukałem numer na taksówkę, czekając na nią i wyzywając się w duchu od debili.
Wiatr znowu przyniósł z podmuchem słonawy zapach. Zapach morza, którego nie mogłem znieść!
Gdy taksówka podjechała przed apartamentowiec wsiadłem do niej, bez słowa podając kierowcy nazwę hotelu.
    Jadąc przez centrum Barcelony, myślałem tylko o tym, jakim jestem debilem. Jestem zraniony to fakt, ale nie powinienem się na Nevie wyżywać. Ona odeszła, żeby nie wpychać się między mnie a Sarę. Iago przez to miał etatowego ojca a nie tatusia na weekendy, które i tak nie mógłbym z nim spędzać. Nie zachowała się w stosunku do mnie fair, ale nie potrafiłem wczuć się w jej położenie. Byłem pierdolonym egoistą.
Jadąc przez jedną z głównych ulic stolicy Katalonii, zauważyłem szyld czynnego przez 24 godziny polskiego sklepu.
    - Proszę się zatrzymać.- rzuciłem do kierowcy.
    - Tutaj?- zapytał zdziwiony. - Do hotelu jest jeszcze jakieś trzy kilometry.
    - Tak tutaj!- wyciągnąłem z portfela dwieście euro. - Reszty nie trzeba. - rzuciłem w przelocie a potem pobiegłem przez ruchliwą jezdnię wprost do monopolowego. Zaopatrzyłem się tam w Chopina, wódkę którą piłem kiedyś u Jurka Dudka.
Polska wódka jest najlepsza na wszystkie zgryzoty. - przypomniałem sobie słowa, mojego polskiego kolegi.
    - Dobry wieczór. Poproszę wódkę Chopin. - zwróciłem się do jasnowłosego jegomościa, siedzącego za ladą i czytającego gazetę.
    - Połówkę czy siódemkę?- zapytał z zagranicznym akcentem.
    - Siódemkę. - odpowiedziałem bez wahania.
Facet odłożył lekturę na kontuar a sam poszedł za zaplecze po napitek dla mnie.
Chociaż gazeta była odwrócona do góry nogami, bez problemu odczytałem nagłówek na pierwszej stronie.
"Nowa miłość Cesca Fabregasa"
    Porwałem gazetę z kontuaru wpatrując się w zdjęcie Cesca, Nevy, małej Lii i wózka który pchała Neva.
Nie zdążyłem przeczytać tekstu pod nim, bo wrócił sklepikarz.
    - Pana wódeczka, chce pan sobie poczytać gazetę to może dam nową?- zapytał
    - Mogę zabrać ten egzemplarz?
    - Bardzo proszę. Należy się trzydzieści euro za wódkę.
Położyłem na kontuarze stu eurowy banknot i wybiegłem stamtąd, jakby goniła mnie grupka kibiców Barcy.
Za budynkiem w którym mieścił się sklep, rozciągał się park. Poszedłem w tamtą stronę, nerwowo mnąc gazetę w ręku.
    Usiadłem na najbliższej pustaj ławce, odkręcając zakrętkę od flaszki. Pociągnąłem porządnego łyka a potem wyprostowałem gazetę i zacząłem czytać.
Z tekstu wynikało, że Cesc i Neva spotykają się już ponad rok i mają dziecko!
Dziecko Nevy i tego, tego...- zabrakło mi określenia. Zazdrość malowała mi się czerwienią przed oczami.
    Porwałem gazetę na strzępy, rozrzucając wokół siebie. Wychyliłem jeszcze jeden łyk wódki a potem cisnąłem butelką o bruk.
Flaszka roztrzaskała się na chodniku a ognisty płyn wyciekł z niej, tworząc malowniczą, woniejącą spirytusem plamę.
Szkło mieniło się w promieniach zachodzącego słońca, jak malutkie, nieoszlifowane diamenciki.
Wybiegłem z parku, łapiąc taksówkę. Traf chciał, że był to ten sam taksówkarz, który przywiózł mnie do centrum.
    Spojrzał w lusterko uśmiechając się do mnie, co w mojej ocenie było niezwykle bezczelne. Byłem już lekko zawiany do tego informacja o dziecku Nevy i Cesca.
    - Patrz pan na drogę!- warknąłem mało kulturalnie.
    - Spokojnie, panie Casillas. Mamy zły dzień?- uniósł brew w górę.
    - A chuj to pana obchodzi!- warknąłem. Po chwili zsumitowałem się, bo to że życie wali mi się w gruzy, nie oznacza że mam być chamski w stosunku do obcych osób.
    - Przepraszam. - odpowiedziałem.
Taksówkarz wzruszył ramionami wioząc mnie przez ulice, wzdłóż których zaczęły zapalać się latarnie.
    W głowie szumiało mi jak nad wodospadem Niagarą. Czułem, że wódka którą spożyłem wcale mi nie pomogła.
Kierowca wysadził mnie pod domem Nevy a ja znowu rzuciłem mu dwieście euro.
    - Reszty nie trzeba. - powiedziałem tylko i znowu uskuteczniłem sprint przed siebie.
Na klatce wbiegałem po trzy schodki a gdy byłem już pod drzwiami Nevy, ledwie powstrzymałem się, żeby wściekle nie załomotać.
Zapukałem cicho.
Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się a w progu staneła szczupła kobieta, około pięćdziesiątki.
    - Pan Casillas?- zapytała osłupiała. - Pomylił pan drzwi, pan Cesc mieszka po drugiej stronie korytarza o tam...- wskazała upierścienioną dłonią.
    - Ja do Nevy. - odpowiedziałem siląc się na spokój. - Czy zastałem ją w domu?
    - Bierze prysznic, ale proszę na nią zaczekać. - wpuściła mnie do środka. - Powinna zaraz wyjść a właściwie to takie moje pobożne życzenie. - kobieta uśmiechnęła się lekko onieśmielona.
    - Śpieszy się pani?- zapytałem z ciekawości.
    - Za chwilę odjedzie mi ostatni autobus a mieszkam pod miastem.
    - Proszę jechać.- wyciągnąłem z kieszeni sto euro. - Proszę nie tłuc się autobusami, to niebezpieczne.
    - Ależ proszę pana, ja nie mogę zostawić Julii. Jakby zaczęła płakać?
    - Julii. - powtórzyłem imię dziecka.
Córka Nevy ma imię po wujku Juliu.
    - Tak, córeczka pani Nevy.
    - Jestem kuzynem Nevy, dopilnuję małej przez ten czasy, kiedy moja kuzynka bierze prysznic. - uśmiechnąłem się w stronę kobiety, modląc się żeby nie wyczuła ode mnie woni alkoholowej.
    - Sama nie wiem...
    - Proszę jechać. Bez obaw.
    - No dobrze.
    - Dziewczynka jest w swoim pokoju, proszę przekazać pani Nevie że będe jutro punktualnie o dziewiątej.
    - Dobrze, przekażę.
    - Dobranoc.
    - Dobranoc.

     Gdy tylko drzwi za nianią się zamknęły, poszedłem do pokoju dziecinnego. Mieszkanie było czteropokojowe ale bezbłędnie odnalazłem ten właściwy.
We wnętrzu dominował jasno-zielony kolor a na samym środku królowało białe łóżeczko w którym spało dziecko.
    Dziewczynka leżała na wznak z zaciśniętą w piąstkę rączką, uniesioną w górze. Miała ciemne włoski, które kontrastowały z jej mleczną cerą, zaróżowioną od snu.
Była podobna do Nevy, ale miała ciemniejsze od niej włosy.
Nachyliłem się nad nią, dotykając delikatnie jej główki i uniesionej rączki. Na nadgarstku małej zamigotała złota bransoletka, którą zapina się dzieciom po chrzcie.
    Na wypolerowanej przestrzeni zalśnił wygrawerowany napis.
10. 05.2014 rok.
Maj...szybko przeliczyłem dziewięć miesięcy wstecz.
Sierpień poprzedniego roku! Las Palmas, ja i Neva!
    Zachwiałem się przy łóżeczku a potem nagle mnie oświeciło. Julia nie jest córką Cesca! Musi być moim dzieckiem! Zalała mnie fala uczucia w stosunku do tej słodko śpiącej kruszynki, ale równocześnie odczuwałem złość w stosunku do Nevy.
    Upadłem na kolana przy łóżeczku, mając ochotę zawyć jak ranny łoś. Jak ona mogła mi to zrobić? Jak mogła zataić przede mną ciążę i narodziny naszego dziecka?!
W chwili, gdy wewnątrz mnie walkę staczało ojcowskie uczucie i złość skierowana w Nevę, ona pojawiła się w dziecinnym pokoju.
Na mój widok zbladła a w jej oczach zalśnił strach.
    - Co tutaj robisz?- podeszła do łóżeczka, tak jakby chciała chronić Julię przede mną. Przed własnym ojcem!
    - Dlaczego mi nie powiedziałaś?- zapytałem spokojnie, ale dzieliły mnie tylko sekundy od wybuchu gniewu.
    - Wyjdźmy stąd. - wskazała mi ręką drzwi, prowadząc mnie do salonu w którym rozmawialiśmy dwie godziny wcześniej.
    - Dlaczego mi nie powiedziałaś?!- prawie wrzasnąłem, ale opamiętałem się, wiedząc że za ścianą śpi moje dziecko.




Neva




    Nastąpiła chwila, której obawiałam się przez ostatni rok. Stał przede mną rozzłoszczony Iker, żądając ode mnie wyjaśnień. Co miałam mu powiedzieć?
Nie potrafiłam dać mu racjonalnej odpowiedzi na pytanie, które zadał mi już po raz drugi.
Stałam przed nim, powstrzymując się swoje łzy, nie chciałam okazać słabości. Przecież nie zrobiłam tego z premedytacją, bałam się.
    - Nie wiem co ci powiedzieć. - zdołałam z siebie wydusić.
    - Julia to moja córka, jak mogłaś to przede mną zataić?! Nie spodziewałem się tego po tobie, Nevo! Kochaliśmy się do cholery jasnej!- w końcu krzyknął na całe gardło.
Zamarliśmy w oczekiwaniu na dziecięcy płacz, ale z pokoju Julii nie wydobywał się ani jeden dźwięk.
    - Musiałam to zrobić! Jak to sobie wyobrażałeś? Ty i Sara, wasz synek a gdzie w tym układzie miejsce dla mnie i Julii? Wiesz jaki wybuchłby skandal?!
Iker pokręcił głową z niedowierzaniem. Zaczął wściekle krążyć po pokoju, przypominał rozjuszonego lwa zamkniętego w klatce.
    - Czy ty siebie słyszysz?! Co mnie obchodzi skandal?! Nie widzisz tego jak się zachowałaś w stosunku do mnie i Julii? Obdarłaś mnie z pierwszych chwil z moim dzieckiem z trzech miesięcy jej życia! Z cholernej radości z jej narodzin! A co byłoby, gdybym w tej pierdolonej gazecie nie zobaczył cię na spacerku z Fabregasem?! Co by było, gdyby mała nie miała na ręce bransoletki z datą swoich narodzin?! Pomyślałaś chociaż przez chwilę o mnie i o niej a nie o sobie?! Po raz drugi zachowałaś się jak pierdolona egoistka!- nie krzyczał na mnie, ale jego słowa były jak ciosy ostrym narzędziem. A najgorsze jest to, że każda jego pretensja była uzasadniona a ja naprawdę byłam egoistką.
    - Ty masz już dziecko!- odpowiedziałam.
    - Mam dwoje dzieci! - przypomniał mi. - Julia, jest tak samo moim dzieckiem jak Iago.
    - Twój syn ma ojca cały czas, Julia ma mnie!
    - Czy ty siebie słyszysz kobieto?! Może i Iago ma mnie cały czas, ale oddając jednemu dziecku ojca, pozbawiłaś go drugiego. Czy tak postępuje kochająca matka? Czy tak postępuje się w stosunku do osoby z którą przeżyło się tyle pięknych chwil?! Powiedz mi to prosto w twarz!- podszedł do mnie, łapiąc mnie w pasie.
    Rozpłakałam, wtulając w jego pierś.
    - Przepraszam!- jęknęłam a potem moim ciałem wstrząsnął potężny szloch.
Iker bez słowa uniósł moją załzawioną twarz a jego ciepłe usta, opadły na moje drżące wargi. Pocałował mnie jak spragniony wędrowiec na pustyni a ja oddawałam mu te pocałunki, tak jakbyśmy nigdy się nie rozstawali.
    Objęci dotarliśmy do kanapy na której kontynuowaliśmy pieszczoty, przerwane ponad rok temu. Namiętność pomiędzy nami wybuchła, jak seria fajerwerków w Nowy Rok. Iker całował mnie z takim żarem, że przed oczami mieniła mi się feria barw. Pragnęłam go tak bardzo, nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo go kocham i jak za nim tęskniłam.
    Gdy zabrał się za ściąganie góry od mojej piżamy, z pokoju dziecinnego rozległ się płacz Julii.
Momentalnie otrzeźwiałam, spychając Ikera z siebie.
    - Idź już. - powiedziałam tylko. - Więcej mnie nie całuj!
    - Chciałaś tego. - powiedział rozzłoszczony.
    - To był impuls.
    - Co z Julią? Nie uciekniesz od rozmowy o naszej przyszłości.
    - Nas nie ma, Iker! A ty oczywiście będziesz mógł spotykać się z małą i dzielić ze mną opiekę nad nią.
    - Mogę się z nią pożegnać?
Skinełam głową.
    Poszłam za nim a moje serce ścisnęło się gdy wziął córkę na ręce. Była taka malutka w jego ramionach i momentalnie przestała płakać wpatrując się w niego z zaciekawieniem.
    - Dobry wieczór skarbie. - szepnął do niej, głaszcząc po ciemnej główce. - Jestem twoim tatusiem królewno.
Mała na jego widok puścila bąbel śliny a potem zaczęła gulgać po niemowlęcemu.
    - Tak maluszku, będę się tobą opiekował. A teraz wracaj grzecznie do łóżeczka.
Ostrożnie odłożył małą a potem wyminął mnie wychodząc bez słowa.

___________________________________________________________________________
Powiało lodem z Arktyki... 
No cóż, Iker i Neva będą musieli sobie jakoś wszystko poukładać, nie ma innej rady. 
Życzę Wam miłego czytania. 

Aha i jeszcze jedno! 
Panu Vincente del Bosque, sponsor La Furia Roja, powinien ufundować liczydło.  RPA wygrało mecz zasłużenie a przez jego nieznajomość dodawania o odejmowania od 1 do 10, mecz nie został zakwalifikowany przez FIFĘ, oczywiście na rzecz Hiszpanii. Może i FIFA anulowała panie trenerze, ale wynik poszedł w świat i smród nieuczciwości pozostał! 

                                                              Pozdrawiam Fiolka :)

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział XIV




Cztery miesiące później


Iker


    Minął równy rok od chwili w której widziałem Nevę po raz ostatni. Każdego dnia zastanawiałem się nad tym, czy jest szczęśliwa i czy jeszcze kiedyś ją zobaczę. Unai zaręczył się z Gabrielą, planując ślub w Boże Narodzenie. Ja również byłem zaręczony, ale wizja prowadzenia Sary do ołtarza przerażała mnie bardziej, niż wyimaginowany stwór, który mieszkał pod moim dziecinnym łóżkiem.
    Bałem się tego małżeństwa, bo wiedziałem, że nie będę z Sarą szczęśliwy. Papierek i przysięga w kościele nie zmienią naszego życia. Oboje dusiliśmy się w tym związku a jedyną nicią łączącą nas był Iago.
    Nasz synek skończył osiem miesięcy i przez większość swego życia nie widywał matki. Sara po wakacjach na których leczyła depresję poporodową od razu rzuciła się w wir pracy. Udzielała mnóstwo wywiadów w których zachwalała macierzyństwo, wylewając przy tym potoki sacharyny i czułości pod adresem małego.
    Gdy wracała do domu, najczęściej Iago już spał a ona szykowała się na bankiet, albo kolację z przyjaciółkami.
    Po takich imprezach wślizgiwała się do mojego łóżka, pragnąć czułości i pieszczot, ale nie potrafiłem całować jej chłodnych warg myśląc przy tym o innej kobiecie. Finałem jej chęci zaciągnięcia mnie do łóżka, najczęściej była karczemna awantura.
    - Znowu to samo!- krzyczała ze łzami w jasnych oczach. - Nie chcesz się ze mną pieprzyć, bo jestem gruba po urodzeniu twojego syna! Twojego, Iker!
    - Nie mów tak, Saro. To coś innego, wiesz doskonale dlaczego jesteśmy razem.- powtarzałem jak mantrę.
    - Nadal kochasz tę zdzirę, swoją kuzyneczkę a ona cię zdradziła! Nie powiedziała ci, że ma w Stanach narzeczonego! Teraz pewnie śmieje się z twojej głupoty! Święty, któremu własna kuzynka przewróciła w głowie a potem zostawiła go jak papierek po cukierku!
    - Nie mieszaj do tego Nevy. - powiedziałem mocno i dobitnie. - Nie masz prawa jej oczerniać!
    - Nie? Ta mała kurewka zniszczyła naszą miłość! Wbiła się pomiędzy nas oboje, ale na szczęście uratował nas Iago.
    - Nie mieszaj w to dziecka!- ryknąłem odsuwając się od niej.- Wiesz, że gdyby nie on, nigdy bym do ciebie nie wrócił!
    Oczy Sary zalśniły złowrogim blaskiem. Wyglądała jakby opętał ją zły duch, rzucając się w moją stronę z chęcią podrapania mnie.
    - Ty potworze!- krzyczała wijąc się i szamocząc. Wyswobodziła jedną rękę, uderzając mnie w bark. W porę obezwładniłem ją, rzucając na materac. - Spieprzyłeś mi życie a twój syn dowie się o tym, że cały czas tęsknisz za tą kretynką!
    - Uspokój się!- wydarłem się równie głośni. - Kocham Iago i nie waż się nigdy zatruwać niewinności tego dziecka. Jeśli się nie zmienisz Saro, zostawię cię!
    - Zabiorę ci dziecko, Casillas! Kto ci wtedy zostanie? Nikt! Nie ma przy tobie ukochanej kobiety, stracisz także syna. Zastanów sie nad tym, zanim jeszcze raz będziesz się ode mnie odsuwał.
    Jej słowa były jak miliony ostrzy, które wbijają się w ciało a potem zatruwają je trucizną.
Po ostatniej z awantur Sara wyjechała na Malediwy, zostawiając mnie i Iago samych. Cieszyłem się z tego, że przez jakiś czas nie muszę jej oglądać.
    Wrzesień w Hiszpanii był piękny i słoneczny, korzystając z pogody udałem się z małym na spacer. W parku nieopodal mojego domu spotkałem Xabiego, który pchał wózek z małą Nahią. Dziewczynka tak samo jak jej starsza siostra Ane, była małą kopią tatusia.

    - Cześć Iker!- Xabi ucieszył się na mój widok. - Jak tam Iago?
    - Jak widac ruchliwy!- wyciągnąłem syna z wózka, biorąc go na ręce. Xabi zrobił to samo z Nahią a mała na mój widok zaczęła chichotać.
    - Słyszałem, że Sara wyjechała. - zaczął Alonso.
    - Wyjechała jak zawsze zresztą.
    - Nie układa wam się, stary.
    - Nie będę zaprzeczał. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.- Ja i Sara to tylko fikcja. Jestem z nią dla Iago.- spojrzałem na synka, który ssał paluszek tuląc się do mnie. Był bardzo spokojnym dzieckiem, bał się obcych w odróżnieniu do Nahii, która gaworzyła ile wlezie, wplatając w dziecinny język nowo nabyte słówka.
    - Słuchaj, lecimy jutro w odwiedziny do Cesca, bo złamał sobie rekę na treningu. Lecisz z nami?
    - Z nami to znaczy z kim?
    - Ramos się zadeklarował i dzwonił do mnie Villa.
    - Nie wiem czy mama zostanie z Iago, ostatnio ojciec miał wysokie ciśnienie i nie mogła go zostawiać samego w domu.
    - Podrzucisz małolata do nich, albo do Nagore. Ona bardzo chętnie zajmie się i nim i naszą pociechą.
    - A nie będzie zła? Ostatecznie oprócz Nahii macie jeszcze Jona i Anę.
    - Nagore? Widziałeś ją, żeby była zła? To anioł nie żona i na pewno będzie mogła przygarnąć do naszej trzódki również Iago. - zaśmiał się Xabi.
    Przyznam szczerze, że kamień spadł mi z serca. Chciałem pojechać na dwa dni z kumplami, nie myśleć o tym, że mam nieudane życie uczuciowe i pobyć trochę z przyjaciółmi.
    - Wchodzę w to. - uścisnąłem Xabiemu rękę. - A teraz przepraszam cię, ale widzę że Iagowi chce się spać. Podjedziemy jeszcze po kaszkę i do domu.
    - Ja tu się jeszcze pokręcę a potem wybiorę dzieciaki ze szkoły.
    - To do zobaczenia rano.
    - Na razie kapitanie!- Xabi zasalutował idąc w przeciwną stronę parku.


Neva

    Julia skończyła przedwczoraj cztery miesiące. Z tej okazji Cesc, który był także jej ojcem chrzestny, podarował jej miniaturkę swojej klubowej koszulki i takie same spodenki. Wzruszyłam się tym gestem i niechybnie bym się popłakała, gdyby Fabregas nie zaczął mnie rozśmieszać. Muszę przyznać, że w ciągu ostatniego roku Cesc stał się dla mnie człowiekiem, bez którego nie potrafiłam funkcjonować Nie byłam w nim zakochana, ani on we mnie, ale oboje dodawaliśmy sobie otuchy, byliśmy parą samotnych rodziców, którzy nawzajem sobie pomagali. Gdy miałam doła, Fabs dzwonił do niani a my szliśmy na kolację a potem do kina. Dzięki niemu odkryłam jak piękna i przyjazna potrafi być Barcelona i jej mieszkańcy. Poznałam przyjaciół Cesca, Gerry'ego i Shakirę, a resztę chłopaków kojarzyłam z widzenia. Nie byłam częstym gościem na Camp Nou a to za sprawą wszędobylskich reporterów, którzy od razu utożsamiliby mnie z dziewczyną Cesca a prasa trąbiłaby o tym na prawo i lewo.
    W Barcelonie figurowałam pod nazwiskiem mojej matki, nikt nawet mój najlepszy przyjaciel nie wiedzieli, że nazywam się Casillas.
    Iker, nie szukał mnie więcej a ja wiedziałam o tym, że urodził mu się synek Iago. Czasami zastanawiałam się, czy jest szczęśliwy i czy Sara wybaczyła mu związek ze mną, ale dla swojego własnego dobra, wolałam nie zagłębiać się w temat ich narzeczeństwa. Tamten okres minął bezpowrotnie. Wiem, że nie będe mogła ukrywać się przez całe życie, ale Barcelona stanie się moim domem na najbliższy czas.
    Skoro mała dostała koszulkę to musiałyśmy iść na mecz. Jakoś wybłagałam Cesca, żeby nie siedzieć na widoku, tłumacząc się tym, że nasza obecność wzbudziłaby niepotrzebne plotki. Ostatecznie siedziałyśmy w przyciemnianej loży z której nikt nie miał prawa nas zobaczyć. Była to może moja fanaberia, ale nie chciałabym żeby Iker wiedział gdzie aktualnie przebywam. On ma swoje życie- ja mam swoje.
    Po meczu Cesc zabrał mnie, Lię i Julię na lody do pobliskiego parku. Śmiałam się z jego głupot, gdy zzza krzaków wypruł paparazzi robiąc nam zdjęcie.
Zbladłam ze strachu, modląc się żeby gazeta z naszą "rodzinną" wyprawą nie dotarła do Madrytu.
    Następnego dnia byliśmy numerem jeden okładki Marcy a ja postanowiłam przeczekać burzę i nie wychodzić w tym czasie na miasto.
    Ten dzień był wyjątkowo sądny, ponieważ mój przyjaciel złamał na treningu rękę w nadgarstku. Diagnoza- dwa miesiące bez grania.
    Przez mieszkanie Fabsa, przewaliła się cała Barcelona a ja robiłam za nianię, kucharkę i kelnerkę co nawet mi odpowiadało, bo nie myślałam w tym czasie o zajściu w parku. Dwa dni po złamaniu gdy radośnie sprzątałam salon, bo wczorajszej kolacji z przyjaciółmi Cesca, w mieszkaniu rozległ się brzęk dzwonka do drzwi. Odstawiłam odkurzacz chcąc sprawdzić, kto i czego zapomniał. Fabs, zabronił im przychodzić aż do przyszłego tygodnia a Maria- niania dziewczynek, wzięła je na spacer do ZOO.
    Jakież było moje zdziwienie, gdy w po drugiej stronie drzwi zastałam Xabiego, Sergia, Ikera i Davida Villę. Tego ostatniego nie znałam osobiście, ale będąc w połowie Hiszpanką wiedziałam kim jest.
    - Neva?- zapytali unisono Ramos i Alonso.
Villa wyglądał na zaciekawionego a Iker miał minę, jakby właśnie ujrzał ducha.
    - Iker...- wyszeptałam zbielałymi wargami.
    - Neva, kogo to przyniosło...- zza mojego ramienia wyjrzał Cesc, uśmiechając się szeroko na widok kumpli z reprezentacji. - Oooo Madryt zawitał w moje szlachetne, barcelońskie progi. Przyjechaliście poszpiegować przed klasykiem?- zapytał złośliwie.
    - Przyjechaliśmy sprawdzić, czy jeszcze się do czegoś nadajesz.- odpysknął mu Villa.- No nie trzymajcie nas w progu, chętnie byśmy weszli do środka.
    Odsunęłam się automatycznie a Iker nadal na mnie patrzył, odniosłam również wrażenie, że Xabi i Sergio także oczekują wyjaśnień.
    - Nevo, zapewne znasz te gęby to trzech muszkieterów z Realu i jeden taki, co zdezerterował do Atletico.
    - Miło mi. - odpowiedziałam.
    - Ale my się przecież znamy. - wymsknęło się Ramosowi.
Fabs, spojrzał na mnie pytająco.
    - Nie mówiłaś mi, że znasz resztę kadry.
    - Resztę?- zapytał Xabi.
    - Neva, jest moją...- nie dokończył bo bez zastanowienie wbiłam mu się w paradę.
    - Dziewczyną.- dopowiedziałam z mocą. - Jestem dziewczyną Cesca!- objęłam go w pasie, całując w usta.
    Fabregas, wyglądał na zaskoczonego, ale w lot odczytał moje błagalne spojrzenie. Potem wyjaśnię mu dlaczego skłamałam.
Xabi i Sergio wyglądali na zmieszanych, natomiast twarz Ikera przybrała maskę spokoju i obojętności.
Wiem, co sobie o mnie pomyślał. Musiałam skłamać, żeby nie drążył tematu mojej ucieczki i dał mi spokój. Teraz, musiałam tylko ukryć przed nim istnienie Julii.
    Goście z Madrytu, nie siedzieli zbyt długo. Fabs, umówił się z nimi na kolację a ja wymigałam się innymi obowiązkami. Po wyjściu gości, Cesc rozsiadł się kanapie nic nie mówiąc, ale jego wymowne spojrzenie mówiło mi wszystko.
    Chciał poznać przyczynę tej maskarady i to, skąd znam Ikera, Xabiego i Sergia.
    - Czekam.- odezwał się w końcu.
Osunęłam się na fotel z ciężkim westchnieniem.
    - Xabi i Sergio znają mnie, ponieważ jestem daleką kuzynką Ikera.
    - Ikera? Ale jak to przecież jesteś Amerykanką?
    - To prawda, ale dziadek Ikera i mój dziadek byli kuzynami. Tak naprawdę nie nazywam się Holden, to nazwisko panieńskie mojej matki. Moje prawdziwe nazwisko brzmi Casillas, Neva Casillas Holden.
    - Dlaczego to przede mną ukrywałaś?- zapytał z lekkim wyrzutem.
    - Ponieważ ja i Iker rok temu mieliśmy romans. - odpowiedziałam oblewając się purpurą. - On rozstał się wtedy z Sarą a wszystko zaczęło się w na Wyspach Kanaryjskich w posiadłości mojego dziadka, Julia.
    - Julia Casillasa? Tego Julia Casillasa?- zapytał coraz bardziej oszołomiony. Wcale mu się nie dziwiłam, ukryłam przed nim wiele faktów z mojego życia.
    - Tak. Mój dziadek ma sieć hoteli na całym świecie a ja i mój ojciec urodziliśmy się w Chicago.
    - Czy Julia to córka Ikera.
   - Tak.
   - Wnioskuję, że on nie ma o tym zielonego pojęcia?
   - Nie wie. - spuściłam głowę a z moich oczu zaczęły kapać łzy. - Nie mogłam mu powiedzieć, bo zanim się dowiedziałam on wrócił do Sary a ona oczekiwała jego dziecka. Nie chciałam wbijać się pomiędzy ojca i dziecko.
    - Neva, kochanie. - Cesc podniósł się z kanapy, klekając przy mnie i obejmując zdrowym ramieniem. - Julia, ma prawo poznać swojego ojca. Ona ma do niego takie same prawa jak mały Iago.
    - Nie rozumiesz, Cesc. Wiem, że Iker byłby rozdarty pomiędzy mną a Sarą a dzieci zawsze rywalizowałyby o względy ojca.
    - Dlatego chcesz pozbawić Julię czułości i opieki Ikera? To dobry facet i na pewno zaopiekowałby się tobą i nią.
    - Nie o to chodzi! Ja go kocham!
    - Więc o niego walcz!
    - Nie mogę wchodzić w butami w jego życie rodzinne. Nie odbiorę dziecku ojca.
    - Jednemu już odebrałaś.- prawda była bolesna, ale Cesc miał rację.
    - Błagam nie wydaj mnie.
    - A jeśli dowie się o Julii?- zapytał. - Pomyśli, że to moja córka. Nie chcę cię ranić Neva, kocham małą nie mniej od Lii w końcu jest moją chrześnicą, ale to Iker jest jej biologicznym ojcem i znając go wiem, że kochałby ją tak samo mocno jak ja kocham moją córkę. Dla ojca dziecko jest tak samo ważne i kochane jak dla matki. Zastanów się nad tym, bo potem Julia może ci tego nigdy nie wybaczyć. A teraz zmykaj się przespać, poproszę Marię żeby zaopiekowała się dzisiaj dziewczynkami.
    - Dziękuję ci. - pocałowałam go w policzek.
    - Nie ma za co.

    Wyszłam z apartamentu Cesca, kierując się do sąsiednich drzwi, gdzie mieściło się moje mieszkanie. Wkładałam klucz do zamka, gdy ze schodów na przeciwko zszedł Iker. Moje serce zabiło na jego widok ale on patrzył na mnie ze złowrogą miną.
    - Musimy pogadać.- powiedział ostro.

_____________________________________________________________________
Witajcie! 
Przed Wami kolejna tym razem barcelońsko- madrycka odsłona historii Nevy i Ikera. Jak widzicie Fabs, nie jest obiektem westchnień Nevy i vice versa, ale nie wykluczam że udawanie pary może im się spodobać ^^ Jeszcze nie wiem jakie będzie zakończenie, ale rozważam kilka wariantów. :3


Widziałyście kretyński wąs Ikera? Wygląda dziwnie, ale ten nowy image jest podyktowany kampanią na rzecz walki z rakiem(prostaty o ile się nie mylę). Sławni sportowcy i redaktorzy sportowi zapuszczają sobie takie podkówki a la gorące lata 80 te :D Także to się naszemu kochanemu Santo chwali! 
Drugie info jest pewnie zasmucające dla fanek Ramosia. Otóż Sergio postanowił się rozmnożyć!
Życzę mu pulchnego i różowego Ramosiątka! 



I jeszcze jedno info!
Pragnę zaprosić Was moje kochane na nowe opko Martiny(tej od genialnego humoru w Siostrzyczkach) o... O czym dowiecie się wchodząc na Anioła w czerwonym pokoju

Dla zachęty dodam, iż jednym z bohaterów jest obłędnie zajebisty Frank Lampard. 

Pozdrawiam serdecznie! 
A za to, że przebrnęłyście przez tak długi komentarz autorki. Fotka dnia! 

Czyżby Iker i Sara przed nałożeniem makijażu? :D 

niedziela, 27 października 2013

Rozdział XIII



Neva 

    Mieliście kiedyś takie uczucie, że nagle grunt pod wami zaczyna się usuwać a w gardle tkwi potworna gula, dusząca i powodująca bolesne łkanie.
Ja właśnie tego doświadczałam, gdy zostawiałam Ikera w moim apartamencie a sama z walizką uciekałam jak zwykły tchórz.
    Musiałam tak postąpić, bo wiem że gdybym została to żadna siła nie potrafiłaby mnie odciągnąć od człowieka w którym byłam absolutnie zakochana.
Wcześniej tego nie dostrzegałam, ale teraz prawda uderzyła mnie prosto w twarz w chwili, kiedy nasza wspólna przyszłość mogła zranić wiele osób.
    Bez ciąży Sary mielibyśmy pod górkę, bo związek Ikera z dziennikarką był medialnym zjawiskiem komentowanym na całym świecie. Już rzucenie jej wywołało falę komentarzy,a jej ciąża dodatkowo wywoła lawinę kolejnych plotek i domysłów.
    Oczami wyobraźni widziałam plotkarskie jedynki na których widnieje moja twarz i podpis.
"To ona pozbawiła dziecko ojca".
    Nie wytrzymałabym tego i wiem, że rodzina nie zaakceptowałaby budowania szczęścia na gruzach poprzedniego związku, kosztem nienarodzonego maleństwa.
W amoku dotarłam jakoś na lotnisko, chociaż nie miałam biletu na żaden lot. Musiałam uciec z Madrytu jak najdalej a cel mojej mógł być dowolny. Pojadę chociażby i na Kamczatkę, byle wyrwać Ikera z mojego serca i umysłu.
    Lotnisko pomimo późnej pory tętniło życiem, ludzie wychodzili bądź wchodzili do hali przylotów, jedni zadumani inni uśmiechnięci i szczęśliwi.
Spojrzałam na tablicę odlotów i jeden z nich przykuł moją uwagę. Gdzie nikt nie będzie mnie szukał?- pomyślałam załamana.
    Moim oczom ukazał się świetlny napis- Barcelona. Czym prędzej pognałam do kasy, modląc się w duchu żeby znalazł się chociaż jeden wolny bilet. W tym momencie mogłabym polecieć nawet w bagażowni z tygrysem w klatce.
    - Dobry wieczór, czy są jeszcze wolne miejsca do Barcelony?- zapytałam pracownicę lotniska.
Kobieta sprawdziła coś w komputerze uśmiechając się do mnie.
    - Jeden, ale do biznesklasy.
    - Biorę!- odpowiedziałam bez namysłu podając dziewczynie kartę kredytową.
Godzinę później siedziałam przy oknie w biznesklasie patrząc jak samolot odbija się od ziemi i  frunie na północny zachód wprost pod ciepłe skrzydła Barcelony.
    Zasnęłam na chwilę, bo obudził mnie płacz dziecka. Czy to dziecko Ikera?- przez moją obolałą głowę przeszła taka myśl.
    Przecież to nie mogło być jego dziecko, zaczynałam ostro wariować. Uchyliłam powieki by sprawdzić co się dzieje. Na fotelu obok mnie w dziecinnym foteliku leżała kilkumiesięczna dziewuszka w różowych śpioszkach. Obok dziecka siedział ciemnowłosy mężczyzna, podając jej butelkę mleka. Dziewczynka nie chciała pić, zanosząc się potwornym płaczem, jakby ktoś zrobił jej potworną krzywdę. Na mój widok mała przestała łkać wpatrując się we mnie, niewiarygodnie ciemnymi oczyma okalonymi czarnymi rzęsami. Słodki, ciemnowłosy aniołek.
    Ojciec dziecka uniósł głowę patrząc wprost na mnie oczami w takim samym kolorze.
    - Chyba jej się pani spodobała. - stwierdził posyłając mi szeroki uśmiech. - Lia lubi patrzeć na ludzi z jasnymi oczami.
    - W Hiszpanii jasne oczy faktycznie są rzadziej spotykane.- odpowiedziałam.
    - Pani jest Hiszpanką?- zapytał.
    - Właściwie mam dwa paszporty, ale urodziłam się w Chicago w mieszanej rodzinie. Mój dziadek jest Hiszpanem a babcia była Polką.
    - Polski błękit nieba. - odpowiedział nieznajomy.
Po chwili odpiął dziewczynkę zasadzając sobie na kolanach. Mała wpatrywała się we mnie oczami wielkimi jak spodki.
    Z jej buzi co rusz wypływały potoki śliny, które wcześniej zamieniały się w bąbelki. Była tak słodka i rozkoszna, że na chwilę zapomniałam o tym co robię w tym samolocie a przede wszystkim przed czym uciekam.
    - Nazywam się Cesc a to Lia.- mężczyzna przedstawił się wyciągając do mnie rękę.
    - Neva.
    - Miło nam, Nevo. Lecisz do domu czy może na wakacje.
    - Lecę zacząć nowe życie. - odpowiedziałam mu nieoczekiwanie.
    - Barcelona to świetne miejsce, żeby zacząć nowe życie. - uśmiechnął się a wokół jego ciemnych oczu zaczęły robić się delikatne zmarszczki.
    - Mam taką nadzieję. - odpowiedziałam wpatrując się w okno, za którym widać było przebijające się przez mroki nocy słońce.



Osiem miesięcy później...

Iker 

    Był piękny, majowy poranek. Trzymałem na rękach swojego trzymiesięcznego synka- Iago  wpatrując się z rozczuleniem w jego błękitne-niemowlęce oczy.
Sara od czasu urodzenia Iago cierpiała na depresję poporodową a dzieckiem musiałem zająć się ja i moja matka. Przez ostatnie osiem miesięcy moje życie uczuciowe runęło do głębokiej przepaści a serce zamknęło się na miłość. Wyjątkiem był ten słodki bobas, którego właśnie trzymałem na rękach. Czasami w nocy, gdy kołysałem synka do snu, wyobrażałem sobie że trzymam w ramionach owoc mojej miłości do Nevy.
    Neva... jedyna kobieta, którą tak naprawdę kochałem a ona odeszła zostawiając mnie bez jednego słowa wyjaśnienia.
Nie widziałem jej od ośmiu miesięcy,które dłużyły mi się jakbym każdy przepracował na galerach.
    Na początku próbowałem jej szukać, ale wtedy zadzwoniła do mnie jej matka-Cindy, oświadczając że córka wróciła do swojego byłego narzeczonego i nie chce go widzieć. Zadzwoniłem do Julia. Wujek sam nie wiedział, co było przyczyną zachowania jej wnuczki a Unai i Gabi nic na ten temat nie wiedzieli.
    Przez cały tydzień piłem na umór, wyklinając Nevę i świat mnie otaczający. Wlałbym w siebie więcej, gdyby nie Sergio i chłopaki. Wyciągnęli mnie z dołka a gdy już doszedłem do siebie, wtedy zjawiła się Sara oświadczając mi, ze zostanę ojcem.
    W tym momencie czułem się jakby nieboskłon runął mi na głowę a życie wywróciło się o 180 stopni.
Wróciłem do Sary a ona przyjęła to z wdzięcznością, na każdym kroku próbując okazywać mi swoją miłość.
Udawałem, że cieszę się z tego wszystkiego zachowując się jak zakochany idiota. Sęk w tym, że byłem zakochany, ale nie w kobiecie z którą się zaręczyłem i która miała urodzić mi syna.
    Kochałem Nevę i nawet  narodziny Iago, nie były w stanie wydrzeć zamazać jej wspomnienia i siły uczucia, jakie do niej czułem.
Kocham ją. Gdziekolwiek i z kimkolwiek jest, kocham ją jak wariat i gdyby wróciła to padłbm jej do stóp błagając o jeden uśmiech. Iago obudził się patrząc na mnie uważnie, zalała mnie fala ojcowskiej miłości. Kochałem tego brzdąca ale nie potrafiłem nic poradzić na tęsknotę, która zżerała mnie od środka.




Neva

    Osiem ostatnich miesięcy pomimo utraty Ikera, były dla mnie najszczęśliwszym czasem pod słońcem. Cały czas czułam oddech przeszłości na plecach, ale cud w jakim uczestniczyłam dodawał mi skrzydeł.
    Kilka dni po przylocie do Barcelony, znalezieniu mieszkania i skontaktowaniu się z Gabi oraz dziadkiem, dowiedziałam się że jestem w ciąży.
Na początku rozpłakałam się i chciałam zasnąć na milion lat, nie budząc się z tej koszmarnej sytuacji, jednakże potem zaczęłam cieszyć się że po Ikerze nie zostanie mi tylko piękne wspomnienie. Owoc miłości do jedynego człowieka, którego byłam w stanie pokochać. Iker nie dowie się, że został ojcem po raz drugi.     Tę wiedzę posiadła tylko Gabi i dziadek Julio, który pomagał mi przez całą ciążę. Domyślił się, że noszę pod sercem dziecko Ikera bo jak stwierdził, wiedział co się kroi od samego początku. Gabriela była pierwszą osobą, która się dowiedziała i która pomogła mi zaklimatyzować się w Barcelonie. Wyjeżdżała do niej pod pretekstem doglądania tutejszych hoteli dziadka. Ja oficjalnie wróciłam do Chicago, dowiedziałam się także, ze moja matka wmówiła wszystkim, że wróciłam do narzeczonego.
Narzeczonego, którego tak naprawdę nigdy nie było.
    Stałam teraz nad kołyską w której leżała moja tygodniowa córeczka. Julia Irena, córka moja i Ikera, mój najsłodszy skarb.
   Drzwi od mojego mieszkania otworzyły się a w środku pojawił się mój przyjaciel Cesc, niosąc na rękach osiemnastomiesięczną Lię.
    Cesc tak jak ja był samotnym ojcem, gdyż jego partnerka opuściła go w kilka miesięcy po urodzeniu Lii. Przerosło ją powtórne macierzyństwo i mniejsze zainteresowanie ze strony Cesca. On zakochał się w małej a Daniella nie potrafiła znieść tego, że Lia zajmuje dużą część życia i uwagi jej partnera. Zjadła ją zazdrość o własną córkę.
    Nie potrafiłam zrozumieć, jak dorosła i świadoma swojej urody a także miłości partnera, kobieta potrafi zostawić rodzinę i tak po prostu uciec?
Ja też uciekłam, ale gdy odeszłam nie wiedziałam, że noszę pod sercem Julię. Nie chciałam rozwalać Ikerowi rodziny. Wiem, że moja córka kiedyś zapyta o ojca, ale nigdy nie będę walczyła o nikogo używając do tego dziecka.
    - Dzień dobry, moje piękne panie!- Cesc wkroczył do pokoiku niosą stawiając Lię na podłodze. Mała podreptała do łóżeczka, domagając się podniesienia, żeby mogła zobaczyć dzidzi.
    - Podoba jej się nowa koleżanka.- odpowiedziałam przyjacielowi.
    - Jest piękna jak mama.- uśmiechnął się szerzej całując mnie w policzek.
Uwielbiałam Cesca, był najwspanialszym z przyjaciół a w ciązy pomagał mi jak mógł. Połączyła nas samotność i rodzicielstwo w pojedynkę. Tworzyliśmy zgrany zespół. Przez całą ciążę pomagał mi w domu, jeździł ze mną po mebelki i inne akcesoria a potem chodził do szkoły rodzenia. Wiele osób uważało nas za rodzinę a my tylko uśmiechaliśmy się do siebie z przekorą. Dbałam jednak o to, żeby do żadnej z gazet nie wyciekło nasze wspólne zdjęcie. Cesc był znany bo tak jak Iker, był piłkarzem.
    Ironią losu było to, że grał w drużynie, będącej w relacji mocno antagonistycznej do Realu. Tym klubem była Barcelona.
Raz jeden ośmieliłam się pójść na El Clasico, chciałam zobaczyć Ikera chociażby z daleka. Nie wybiegł w pierwszym składzie, ale przez moment mignęa mi jego sylwetka.
    Wiedziałam już wtedy, że noszę pod sercem jego dziecko. Byliśmy tak blisko siebie a nie mogłam do niego pobiec i błagać żeby do mnie wrócił.
To ja od niego odeszłam i musiałam zmierzyć się z konsekwencjami swojej decyzji.
    - Czego jesteś smutna?- Cesc objął mnie przyjacielskim ramieniem. - Myślisz o ojcu Julii?- zapytał delikatnie.
    Po moim policzku spłynęła łza, która wywołała lawinę płaczu. Cesc bez jednego słowa, przytulił mnie do swojej piersi, ocierając ręką zdradliwe krople.
    - Przepraszam.- chlipnęłam. - W takie dni, gdy przypomnę sobie o nim i tym, że nie wie o istnieniu Julii. Cesc, ja próbuję być silna, ale nie potrafię przestać go kochać!
Ciemne oczy Fabregasa patrzyły na mnie łagodnie, wiedziałam że rozumie moje rozterki. On też bardzo przeżył odejście Danielli.
    - Nie powiem ci, że to całkowicie minie, ale ta rana w końcu się zabliźni a potem tylko czasami będzie piec. Dasz radę kochanie a jeśli będziesz miała zły dzień, to zawsze możesz wypłakać się na klacie wujka Czesia. - zachichotał.
    - Uwielbiam cię Cesc.- odpowiedziałam mu spontanicznie.- Co ja bym bez ciebie zrobiła?
    - Ja ciebie też i nie wiem. Zginęłabyś marnie. - pocałował mnie w policzek.
                                         

___________________________________________________________________________
Wiem, dawno mnie tutaj nie było. Ostatnio cierpię na ciężki i nieuleczalny brak czasu na cokolwiek. 
Walnęłam bombę z tym rozstaniem i jeszcze wrzuciłam do kociołka Fabregasa. Myślicie, że kroi się konkurencja na linii Iker- Cesc?
Zobaczymy co z tego wyniknie i co dalej namiesza Sos. Póki co mamy przedszkole! :D

Życzę miłego czytania. 
                                                                      Pozdrawiam Fiolka :*