Neva
Po całonocnych szaleństwach z Ikerem, wstałam z ciężką głowową i typowym synrdormem-"dnia wczorajszego". Zaraz po kąpieli w oceanie i wyznaniu Ikera, poczłapaliśmy do domu z uśmiechami na twarzach.
Od rana siedziałam z Gabrielą nad nową kampanią, reklamującą hotele dziadka, a także użerałyśmy się z menadżerką Jasona Larkina.
Gaby, wkurzała sama obecność tej kobiety a zwłaszcza jej protekcjonalny ton. Nie byłyśmy świtą Larkina, żeby mogła nami komenderować, ani tym bardziej cokolwiek wymuszać. Po lunchu, poszłyśmy do magazynu, porozmawiać z dostawcą szampana, gdy panna "krótkie majtki" - jak nazwała ją Gabi, wyłoniła się ze składziku na środki czystości, szczotki itp.
Na nasz widok najpierw zbladła, a potem poczerwieniała jak piwonie w ogródku dziadka.
- Śledzicie mnie?- zapytała niezbyt uprzejmie.
Obie, ledwo powstrzymałyśmy się od głośnego śmiechu. Wyglądała, jak człowiek, którego ustrzelił piorun w dodatku w biały dzień. Jej platynowa koafiura, wzbudzała w nas największą wesołość w dodatku nie zdążyła obciągnąć spódniczki i widziałyśmy jej wydepilowaną rzyć.
- Pracujemy tu droga pani. - odpowiedziała uprzejmie Gabriela.- Powinnyśmy raczej zapytać, co pani tutaj robi?
- A co was to obchodzi?- zapytała wrogo.
Gdyby tylko mogła, to zabiłaby nas wzrokiem a potem poćwiartowała ciała i wrzuciła do oceanu, na pożarcie rekinom.
- Dziwimy się, gdyż o ile pamięć nas nie myli, to wyszła pani z pomieszczenia socjalnego. Szukała pani szczotki a może wybielacza? - zapytałam szczerze ubawiona.
Jeszcze chwila i obie leżałybyśmy na podłodze, tarzając się ze śmiechu.
- Jak śmiecie?!- ryknęła.
W tym momencie, z pomieszczenia wyłonił się wysoki mężczyzna, obdarzając nas ujmującym uśmiechem a jego niesamowicie błękitne oczy, lustrowały nas od góry do dołu.
- Dzień dobry. Z kim mam przyjemność?- zapytał wkładając w dloń menadżerki, małe, różowe zawiniątko.
- Neva Casillas i Gabriela Rubio- odpowiedziałam za nas obie. - Jesteśmy menadżerkami w tym hotelu.
- Casilla? - zamyślił się Larkin- Czy to z tych Casillasów?
Uniosłam brew.
- Tych? Których konkretnie ma pan na myśli? To bardzo popularne nazwisko.- zauważyłam.
- Chodziło mi o właściciela tego wspaniałego hotelu.- wyszczerzył się, jakby właśnie nagrywał reklamówkę pasty do zębów.
- Jestem wnuczką właściciela. - odpowiedziałam.
- A pani Rubio?- dociekał.
- Jestem tutaj menadżerem i chyba, nie mam w obowiązku przedstawiać panu mojego drzewa genealogicznego? - Gabi, wkurzyła się na tego typka.
Dopiero co, wyszedł z upojnej schadzki ze swoją menadżerką, a teraz jakby nigdy nic, próbuje nas obie oczarować.
- Och, jakaż z pani zasadnicza dziewczyna.- zaśmiał się nieskrępowany.- Czy mógłbym panie zaprosić na kolację?
Sissi, stojąca obok niego miała minę jak rozjechana żaba i na pewno szczerą ochotę na morderstwo.
- Niestety, ale musimy odmówić.- Gabi, zmieniła front i teraz starała się ociekać słodyczą. - Nie możemy umawiać się z klientami naszego hotelu.
- To prawda.- przytaknęłam.- Ale, na pewno znajdzie pan...odpowiednie towarzystwo.
- Łamiecie mi panie serce!- udawał zasmuconego.- Czy nie mogłybyście dla mnie zrobić wyjątku?
- Nie robimy wyjątku nawet dla świętego.- odpowiedziałam mu całkiem poważnie.
- Musimy już uciekać. Czeka na nas jeszcze kilka godzin pracy, ale państwu życzymy miłej zabawy.
Gabriela posłała im szeroki uśmiech a doskonale wiedzieliśmy, co miała na myśli.
Oddaliłyśmy się na bezpieczną odległość, by dać upust tłumionej wesołości, tym bardziej, że słyszałyśmy wymówki Sissi.
Nie jest łatwo być menadżerem takiej gwiazdy. - oto moje podsumowanie zaistniałej sytuacji.
Iker
Cały dzień, żyłem wczorajszym wypadem na miasto. Podśpiewywałem pod nosem piosenki Red Hot Chillie Pippers a Unai, patrzył na mnie pobłażliwie. W końcu mogłem bez skrępowania powiedzieć, że jestem na urlopie.
Mój braciszek, był w zaczepnym nastroju, bo wczoraj razem z Mario, nieźle zabalowali i miał kaca giganta.
Siedzieliśmy teraz na brzegu basenu, mocząc nogi i opalając się na złoty brąz. Właściwie, powinienem powiedzieć, że opalałem się ja, bo Unai miał na sobie koszulkę, czapkę i raybany.
- Było grubo bracie?- spojrzałem na niego.
Unai trzymał w dłoniach szklankę z musującą cieczą, zapewne lekiem na kaca.
- Daj spokój stary. Byliśmy w pięciu dyskotekach, a potem jeszcze doprawiliśmy się na plaży.- upił łyk, krzywiąc się jak małe dziecko, zmuszane do przyjmowania cierpkiego syropu. - Ale co ty możesz wiedzieć. Co wczoraj robiłeś? Czytałeś ksiażkę?
- Otóż nie. - odpowiedziałem spokojnie, chociaż miałem ochotę palnąć go w potylicę. - Byłem z Nevą na WOMATcie.
- A co to jest? Nabożeństwo w kościele?- zapytał uszczypliwie.
- Kac padł ci na mózg, młody. - skomentowałem. - To festiwal.
Braciszek,chyba zapomniał języka w gębie. Zsunął okulary, patrząc na mnie jak na zjawisko paranormalne.
- O której wróciliście?- chciał wiedzieć.
- Piszesz książkę?- zapytałem złośliwie.- Jestem dużym chłopcem, Unai. Nie muszę ci się spowiadać.
- Calm down braciszku, nie chciałem cię zdenerwować. Jestem zszokowany, że dałeś się wyciągnąć i już teraz rozważam kupno flaszki dla Nevy. Uwielbiam tę dziewczynę! - zaśmiał się.
- Nie rób ze mnie takiego sztywniaka.
- A czy ja robię? Sam z siebie robisz pantofla i świętego. A mówiłem ci i Sergio zresztą też, że nawet anioły mogą czasem pobrudzić skrzydła a świeci wyłączyć neon w aureoli. Oby tak dalej Ikerku a Sara wścieknie się i eksploduje. - powiedziawszy to, podniósł się zadziwiająco szybko, jak na człowieka, który przed chwilą skarżył się na potworny ból głowy.
Sara! Zupełnie o niej zapomniałem!
Mój telefon nie był włączony od czasu wejścia na pokład samolotu a nie zabrałem ze sobą laptopa.
Czym prędzej poszedłem do gabinetu Julia, aby tam wykonać telefon do mojej narzeczonej, która przebywała obecnie w Mediolanie.
Neva
Wróciłam do domu przed ósmą, skonana jak robotnik drogowy, pracujący podczas fali, letnich upałów.
Od razu zamknęłam się w pokoju, żeby zrzucić przepocone ciuchy i wskoczyć pod prysznic. Siedziałam pod nim dobre pół godziny, pozwalając, żeby chłodna woda obmywała moje zmęczone ciało.
Gdy wyszłam, rzuciłam się na łóżko i nie wiem jak to się stało, że wyłączył mi się film a obudziło mnie dopiero pukanie.
- Neva, zejdziesz na kolację?- pytała Mercedes.
Spojrzałam na budzik, wydając nieartykułowany odgłos a przy okazji, rzucając się w stronę szafy z ciuchami.
- Pięć minut!- odkrzyknęłam, łapiąc w ręce pierwszą, lepszą sukienkę, parę majtek i biustonosz.
Ubrałam się ekspresowo, ale musiałam jeszcze zrobić coś ze swoimi włosami.
Z niemałym wysiłkiem, zdążyłam je rozczesać i zawinąć w niedbały koczek na czubku głowy. Posmarowałam twarz kremem tonującym a potem machnęłam rzęsy maskarą.
Ujdzie.
Nigdy, nie byłam zwolenniczką nadmiernej ilości makijażu. Muszę tutaj zaznaczyć, że nie miałam także nieskazitelnej cery i bywały dni, kiedy trzeba było użyć dobrego podkładu. Nie jestem panienką z różaną cerą i malinowymi ustami, której uroda jest tak zniewalająca, że nie musi się malować.
Takie osoby nie istnieją.
Spojrzałam jeszcze raz w lustro, dochodząc do wniosku, że wyglądam przyzwoicie a mój nos nie świeci się prawie wcale. Włożyłam na stopy skórzane sandały i tak wyszykowana zeszłam na dół.
W jadalni przeżyłam niemały wstrząs, gdyż oprócz moich kuzynów i dziadka, siedział tam także, Jason Larkin.
Spojrzał na mnie, jakbym była zupełnie naga, co zaczynało mnie irytować. Czy ten facet myśli tylko o seksie?
- Dobry wieczór.- przywitałam się ze wszystkimi.
- Z panią będzie wyśmienity.- odpowiedział mi Larkin.
- Skoro już jesteś kochanie, to możemy konsumować.- orzekł dziadek.
Usiadłam obok niego, mając na przeciwko Unaia i Ikera, dziadek jak zwykle zasiadał u szczytu stołu.
Unai miał kaca giganta, spotkałam go, gdy wychodziłam do pracy a on wracał z miasta. Teraz, zupełnie pochłonęło go konsumowanie kaczki w glazurze miodowo- pomarańczowej i podanych do niej pieczonych ziemniaków. Dziadek żywo konwersował z Jasonem a Iker i ja przysłuchiwaliśmy się ich rozmowie.
- Znałem twojego dziadka, młody człowieku. - Julio machnął widelcem, na który chwilę wcześniej, nabił ziemniaka. - Zawsze mieszkał w El Sol, naszym nowojorskim hotelu. Tam też poznał twoją babcię. Elisabeth, prawda?
- Tak, babcia Eli, wspaniała kobieta. - Larkin był tak uprzejmy, że prawie dławiliśmy się jego sacharyną.- Opowiadali mi o panu i hotelu w którym się poznali.
- To miło z ich strony.- stwierdził dziadek. - A jak się panu podoba u nas?
Gwiazdor spojrzał na nas, czy aby wszyscy go słuchamy.
- Oczywiście. Wspaniały apartament, jedzenie i...- zniżył głos, żeby nadać mu seksowne tony.- Pańska wnuczka, która zadbała o moje urodzinowe przyjęcie. Czy pan wie, jaki posiada w domu skarb?
- Oczywiście, że wiem.- zaśmiał się dziadek.- To moja jedyna wnusia i kiedyś przejmie hotele w Hiszpanii. - odpowiedział z dumą.
Poklepał mnie po ręce a jego ciemne oczy, patrzyły na mnie z miłością. Kochany granduś, jak mawiałam do niego w dzieciństwie.
- Cieszę się, że hotel spełnia wszystkie pana wymagania. - włączyłam się do rozmowy. - Czy długo pan u nas zostanie?
- Jeszcze nie wiem.- puścił mi oczko. - Możliwe, że dwa tygodnie.
- Na pewno dobrze pan wypocznie. - zagaił dziadek.- Las Palmas oferuje wiele atrakcji.
- W to nie wątpię.- znowu na mnie spojrzał a jego dłoń, odnalazła moją pod stołem. Zabrałam ją jak poparzona, typek za dużo sobie pozwalał. - A panowie? Jesteście rodziną jak mniemam?
- To moi wnukowie a właściwie wnukowie mojego kuzyna. Unai dogląda interesów w Madrycie a Iker jest piłkarzem.- odpowiedziałam.
Larkin, przerzucił swoje zainteresowanie na Ikera.
- Piłkarzem takim od soccera? Słyszałem, że w Europie macie na tym punkcie bzika. - zapytał zaczepnie. - My wolimy bardziej męskie sporty. Futbol amerykański, to jest coś! Widział pan?
- W Europie, futbolem nazywamy piłkę nożną. Mecze rozgrywa się okrągłą piłką, nie jajem. - Iker, odpowiedział z lodowatą uprzejmością. - Jestem bramkarzem i nie uważam, żeby piłka nożna była mało męskim sportem.
Iker był zły. Widziałam to po jego spojrzeniu a także sposobie, w jaki zaciskał usta.
Larkin chyba nie zrozumiał, że jego amerykańskie poglądy na temat futbolu, powinien zatrzymać dla siebie.
- Iker Casillas.- zamyślił się Larkin- W jakiej pan gra drużynie? Może znam?- dopytywał ciekawsko.
Unai w końcu przemówił, chyba i na niego Jason, działał jak czerwona płachta na byka.
- Czy pan mieszka w buszu?- zapytał - Iker gra w jednym z najlepszych klubów świata, a na dodatek nasza narodowa reprezentacja, wygrała mundial i dwa mistrzostwa Europy. Tylko ignorant nie wie, kim jest.
- Unai.- skarcił go dziadek.- Panie Larkin, my Hiszpanie, jesteśmy przewrażliwieni na punkcie futbolu.
Larkin, nic nie robił sobie z tego, że Unai ma ochotę mu przyłożyć a od Ikera wiało chłodem, jak z dalekiej Arktyki.
- Nic nie szkodzi. - machnął ręką Amerykanin.
Do końca kolacji, gadał wyłącznie nasz gość a moi kuzynowie i ja zupełnie go ignorowaliśmy. Po deserze dziadek dostał pilny telefon ze Stanów, przepraszając, że musi wyjść.
Unai, wyszedł zaraz po dziadku, twierdząc że umówił się z Mariem. Prawda była taka, że gdyby został, to niechybnie przyłożyłby Larkinowi.
Poszłam pomóc Merche w zbieraniu naczyń po kolacji, tymczasem Iker przejął obowiązki pana domu, zapraszając Larkina na kieliszek brandy.
Iker
Diabli przynieśli tego całego Larkina. Kim, był ten typek, że zachowywał się jak idiota a przy tym, cały wieczór rozbierał wzrokiem, Nevę?
Skoro, był w stanie wyprowadzić Unaia z równowagi, to co miałem powiedzieć ja? Julio dostał pilny telefon, mój braciszek urwał się do miasta, nawet Neva zdezerterowała do kuchni.
Gdybym był na miejscu Larkina, udałbym się do hotelu, dziękując za kolację. A on jak na złość wprosił się na drinka.
Nalałem nam po kieliszku brandy i obaj udaliśmy się na patio. Przez chwilę panowała błogosławiona cisza, ale nie trwała ona długo.
Gwiazdor, zaczął opowiadać mi o swoich podbojach i próbował dopytywać się o moje życie seksualne.
- Sportowcy to mają niezłe używanko, co?- zarechotał rubasznie. - Słyszało się u nas w Hollywood o waszych podbojach. Seks, nieletnie prostytutki, to jest światowe życie.
Spojrzałem na niego z trudem opanowując wstręt i cisnące się na usta inwektywy.
- Ma pan niesprawdzone informacje. Większość moich kolegów, to szczęśliwi mężowie i ojcowie.- odpowiedziałem.
- Poważnie? Żadnych dupeczek na boku? To po co panowie grają?
- Dla idei sportu.
- Pierdolisz?!- przeszedł ze mną na ty. - Nie gadaj stary?!
- Mówię śmiertelnie poważnie.- upiłem łyk brandy, modląc się w duchu, żeby Najwyższy dał mi siłę, abym nie odwinął temu popaprańcowi.
- U nas w Hollywood!- zaakcentował ostatni wyraz.- Laski same wskakują do łóżka, młode, starsze wszystkich ras. - spuchł z dumy jakby odbierał co najmniej Oscara.
Nie odpowiedziałem, a on dalej, radośnie opowiadał o swoich podbojach. Gdy opowiedział mi o kulisach kręcenia, jakiegoś serialu, zmienił temat.
- Neva, jest pana daleką kuzynką, prawda?- zapytał.
- Daleką, jeśli chodzi o więzy krwi.- powiedziałem tak celowo, żeby zaznaczyć przyjaźń z wnuczką Julia. - Przyjaźnimy się.
Wywrócił oczyma.
- Czyli nie masz nic przeciwko, żebym trochę z nią...poromansował?- zapytał bezczelnie.- Wiesz, ładna dziewczyna, to moglibyśmy się nieźle bawić. Skoro ty jej nie chcesz to ja chętnie bym się pisał na wakacyjny romans z nią. Wiesz, to Amerykanka a one są chętne na bzykanko. Nie obraź się, bo to jednak twoja rodzina, ale patrzyła dzisiaj na mnie tak łakomie, jakby chciała rozebrać mnie jeszcze przy stole. Pracuje w branży hotelarskiej, więc powinna mi umilić pobyt. - dalej obrażał ją a wtedy nie wytrzymałem.
Odstawiłem kieliszek na stolik a potem z całej siły, przywaliłem Larkinowi prosto w łuk brwiowy.
Facet, zachwiał się a potem upadł jak zdmuchnięty huraganem.
Spadł wprost w krzew różany, wydzierając się wniebogłosy. Podszedłem do niego, biorąc go za koszulę i mocno potrząsając. Z jego rozbitego łuku, ciurkiem sączyła się krew, plamiąc mu koszulę. Ja również ucierpiałem, bo uderzyłem na tyle mocno, że poraniłem sobie knykcie.
- Sukinsynu...- syknąłem- Jeśli jeszcze raz obrazisz Nevę, to twoja gęba, będzie mogła zagrać li i wyłącznie w filmach grozy! Masz się od niej trzymać z daleka! ryknąłem niczym ranny niedźwiedź.
- Ty brutalu! Chamie!- stęknął aktor. - Zapłacisz mi za to! Trzeba było mówić, że sam chcesz ją przelecieć!
Znalazł w sobie jednak na tyle siły, że wyswobodził się z mojego uścisku i poleciał na mnie z byka.
Upadłem na marmurową podłogę a Larkin skoczył na mnie, wymierzając mi cios w szczękę. Zrzuciłem go, a po chwili zaczęliśmy się wesoło tłuc.
Koleś darł się na mnie, że będę płacił za jego zniszczoną garderobę. Neva i dziadek przybiegli zwabieni dźwiękami bijatyki. Julio złapał Larkina a Neva odciągnęła mnie.
- To brutal! Cham i prostak! Zostać tak potraktowany w gościnie?!- ryczał wściele.
- Odpierdol się! - powiedziałem uprzejmie.
- Pierdol się!- odpowiedział mi po angielsku.
- Panie Larkin, powinien pan opuścić mój dom.- odpowiedział Julio, biorąc poobijanego Amerykanina na bok.
Neva, złapała mnie za rękę jak małe dziecko, ciągnąc w stronę domu. Poszedłem posłusznie, bo jeszcze chwila a obiłbym typa bardziej.
Nie odzywała się do mnie, aż do momentu, gdy doszliśmy na górę.
Neva
Mercedes zaalarmowała mnie i dziadka, że na patio trwa radosna naparzanka.
Larkin, jednak zdołał wyprowadzić świętego z równowagi, czego skutkiem była bójka. Sama, nie dałabym rady ich rozdzielić, musiałam więc przerwać rozmowę telefoniczną dziadka i ściągnąć go na zewnątrz.
Zdołał jakoś odciągnąć ujadającego jak pies Amerykanina a ja zajęłam się Ikerem. Wystarczyło, że spojrzałam na niego błagalnie i odpuścił od kontynuowania bijatyki.
W moim pokoju, przez chwilę panowała złowieszcza cisza. Iker siedział na łóżku a z jego rozbitej wargi sączyła się krew, którą nieudolnie starał się zatamować. Miał też obdarte do krwi knykcie. Bez słowa podałam mu chusteczkę, zostawiając go na moment samego, żeby w łazience poszukać apteczki.
Gdy już ją znalazłam, wyciągnęłam z niej wodę utlenioną, gazę jałową i opakowanie plastrów.
Uklękłam przed nim, opatrując jego rozciętą wargę. Patrzyłam na niego, cały czas milcząc, on też nic nie mówił. Obserwował każdy mój ruch.
Gdy dotknęła gazą skaleczenia, lekko się odsunął, ale potem pozwolił mi dokończyć czynność. Jego dłonie drżały nerwowo. Wiem, że go bolało, silny cios w to miejsce musiał boleć i to cholernie.
Potem zajęłam się ręką, starałam się jak najdelikatniej odkazić ranki. Trzymałam jego dłoń przez chwilę, wpatrując się w równo zaklejony plaster.
Podniosłam głowę, napotykając bursztynowe spojrzenie, jego oczu.
Nie był już zły, ale nie patrzył na mnie tak jak zwykle, w jego spojrzeniu było coś nieodgadnionego a przy tym magnetycznego.
Gdy podniosłam się z klęczek, nadal utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Zrobiłam krok w tył, pozwalając mu wstać.
Wtedy nastąpiło coś bardzo dziwnego. Iker, uniósł zdrową dłoń, palcami dotykając mojego policzka.
Zadrżałam pod jego dotykiem, ale muśnięcie trwało zaledwie kilka sekund. Odwrócił wzrok przerywając tę specyficzną unię spojrzeń.
- Dziękuję.- powiedział i pomaszerował do drzwi. W progu rzucił mi przelotne spojrzenie, tak jakby chciał coś dodać, ale się rozmyślił.
- Nie ma za co. - powiedziałam już sama do siebie.
___________________________________________________________________
Pomimo ciągnącego się choróbska, niemożności obejrzenia meczu BVB- Bayern i nudnych imienin wujka, jednak się wyrobiłam.
Życzę Wam miłego czytania :)
Życzę Wam miłego czytania :)
Fiolka :)
Omamo! Ileż tam się działo:D
OdpowiedzUsuńBójka wyzwoliła chyba w Ikerze pewne chęci, choćby takie jak dotknięcie policzka Nevy. Tak się cieszę, że coś już zaczyna się między nimi dziać dobrego ;)
A ten cały Larkin to jakaś pomyłka, szkoda czasu na pisanie,a później czytanie o nim, nie cierpię takich typków.
Ale ta końcóweczka, ach! No teraz to już zdecydowanie nie mogę się doczekać końca, serio, serio ;D
Buziaki!
Ahahahahaha, Iker zasadził Larkina w rabatce, dobrze mu tak! Larkinowi, znaczy się. Nevcia kochana, że Ikera opatrzyła, a Ikuś niech na przyszłość nie marnuje swoich cennych łapek na bicie takich śmieci jak ten gostek!
OdpowiedzUsuńA Unai jest udany typ, wyłączyć neon w aureoli, hahahahaha :D:D:D:D:D:D:D
Ależ mnie ten Larkin denerwuje, jak chce sobie pisać romans to na poboczu stoi pełno pań, które z chęcią się na to zgodzą, a Neve niech zostawi w spokoju. Nie dziwię się, że Iker zareagował tak, a nie inaczej, czyżby zaczynała mu się podobać nasza bohaterka? :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
ho ho ho. Iker się pobił! Trza zapisać w kalendarzu xDD
OdpowiedzUsuńAle serio sie wkurzyłam jak na gwiazdeczka z Hollywood gadała takie rzeczy ;//
Czekam na NN :*
Oooo! Ja się nie dziwię, że Iker w końcu wybuchł, co za podła świnia z tego Larkina, tylko by wszystkie chciał przeruchać. Iker już coś nam kolorów nabiera, po głębszym zapoznaniu się z Nevą ;d
OdpowiedzUsuń'- A co to jest? Nabożeństwo w kościele?' DOBRA UNAI, LUBIĘ CIĘ AŻ ZA BARDZO XD
Czekam na nexta :**
Bum! Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńPf i dobrze że Iker przywalił temu pożal się Boże aktorzynie - erotomanie. Rozwaliły mnie teksty Unai'a, jest boski ,3 No i końcówka, kurde, chyba ikerek chciał zrobić coś innego ^^ ale nie wnikam. Czekam ;*
Unai i jego teksty wymiatają. Tak czułam, że komuś w końcu braknie cierpliwości i zrobi porządek z Larkinem. No i padło na Ikera;D Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńTen Larkin to mnie kurde zdenerwował. Że nibu futobol amerykański jest męski... Chyba dla męskich orangutanów.
OdpowiedzUsuńA jak tak to ja zostanę zakonnicą i możesz dopisać siostrę Mercedes do swojego opowiadania o siostrzyczkach buahahah xD
Ale patrz, Merche czuwa... Zrobiłam alarm i udało się rozdzielić Ikera i tego kretyna. A Święty stanął w obronie Nevy *_* awww :D
Pozdrawiam i czekam na następne rozdział xD Zdrowiej nam szybciutko :)
Świetny rozdział! Ten amerykański cymbał jest totalnie wkurzający i nic dziwnego, że Iker go uderzył! W sumie to jeszcze Unai powinien go dobić. Najwidoczniej sława uderzyła mu do pustego łba. Mam nadzieję, że ten dziad skróci sobie pobyt w hotelu Casillasów. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńWyprowadzić Ikera z równowagi to naprawdę sztuka. Ale świetnie, że stanął w obronie Nevy. Larkin to dupek :/
OdpowiedzUsuńLarkin to straszny prostak! Iker słusznie zrobił rozwalając mu buźkę. Jak można wypowiadać się tak o kobiecie? To chyba najgorsze co może być.
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale Ikera i Nevę coraz bardziej do siebie przyciąga i widać to gołym okiem.
Czekam na nowość :)
Nie wiem czy wiesz, ale to powinno być karalne. No nie wiem ja jak tak można pisać. Przecież to skandal! Weź lepiej się schowaj pod stół ;_; Jak można pisać tak wspaniale? ♥♥♥ Cudowny, cudowny, cudowny ♥♥ Pozdrawiam i czekam na następny z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuńNo oczywiście - jak facet jest jakąś tam podrzędną gwiazdką z Hollywood to już mu się wydaje, że wszystko mu wolno. To się troszkę przeliczył, już się Iker o to postarał. Neva jak zwykle ciepła, dobra i kochana. I mam wrażenie, że Iker zaczyna dostrzegać w niej coś więcej niż tylko kuzynkę.
OdpowiedzUsuńHehe czyli Neva ma kaca :D Niezła ksywka. Podoba mi się ta cała Gabi :D Jego braciszek widzę też szalał całą noc. Heh to go bracki podsumował nie ma co :D Ten jego braciszek to ma naprawdę niezłe teksty. Uła… To się Sara wkurzy. Podoba mi się to, że nie robisz z niej idealnej dziewczyny, jakich w opowiadaniach jest dużo. OO kurde ale im się gość napatoczył. Już myślałam, że przy stole zaczną się kłócić. I zasłużył sobie na sierpowego Ikera. Oby tylko nie poszedł z tym do prasy – choć jest mało rozgarnięty więc o tym pewnie nie pomyśli. Końcówka – świetna :D Już myślałam, że coś między nimi będzie a tu nic… Trzeba czekać dalej :D Pozdrawiam i czekam na kolejną część
OdpowiedzUsuń